Co za barbarzyński sposób traktowania zwierząt – zatrzymała mnie sąsiadka przed kartką na drzwiach piwnicy z informacją, że wyłożono trutkę na szczury.
– No tak, ale jak inaczej się przed nimi bronić – zaprotestowałem. – Strach wejść do piwnicy.
– Nie wiem, nie znam się, ale chyba możecie w tych swoich laboratoriach wymyślić jakieś pyszne środki antykoncepcyjne dla szczurów, zamiast skazywać je na śmierć w męczarniach.
– Żyjemy w kraju, gdzie dla ludzi ich nie ma za darmo, a co dopiero dla szczurów – odpowiedziałem bezradnie.
– Mdli mnie od tego zakłamania. Torturujemy Bogu ducha winne gryzonie, a oglądając film, chcemy mieć pewność, że żadne ze zwierząt nie ucierpiało na planie. Może jak czyjś pies lub kot się pochoruje, wtedy zrozumiemy, co robimy – powiedziała i zerwała kartkę.
Oglądam polski serial kryminalny. W jednym z epizodów psychopata wycina nożem znaki na ciele związanej dziewczyny. Poza grozą odczuwam wstyd, że mogę na to patrzeć. Ale, tłumaczę sobie, chodzi o to, żebym zrozumiał i poczuł, jakim potworem jest ta postać. Kilka minut później twórcy każą mi to oglądać znów, tym razem wspólnie z policjantem, który dostał nagranie od mordercy. Ja już to widziałem, wystarczy mi. Nie ma powodu, abym ponownie oglądał torturowanie dziewczyny. Chyba że teraz chodzi już o to, żebym sobie jeszcze raz popatrzył i do grozy dołączył podejrzaną przyjemność, jaka powstaje z oglądania okrucieństwa i cierpienia. Próbuję oglądać do bólu irytujący „Kaos”. Wytrzymuję do sceny, w której Hera każe Zeusowi uśmiercić spłodzone z ziemianką dziecko. Kamera odwraca się od dziecka, ale słyszymy chrzęst łamanego niemowlęciu karku. Toż to patostreaming na legalnej platformie!
Co my sobie robimy?