Dokładnie tydzień przed zaprzysiężeniem Donalda Trumpa na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych dwoje badaczy z Holandii opublikowało wyniki swoich badań „Kiedy partie kłamią? Dezinformacja i radykalnie prawicowy populizm w 26 krajach”. Profesor Petter Törnberg z Instytutu Języka, Logiki i Obliczeń Komputerowych Uniwersytetu Amsterdamskiego i Juliana Chueri z Wydziału Politologii i Administracji Publicznej Uniwersytetu Vrije postanowili się dowiedzieć, które partie częściej rozsiewają dezinformację. Zebrali bazę danych z 32 mln tweetów zamieszczonych przez parlamentarzystów z 26 państw w ciągu sześciu lat (w tym czasie wielokrotnie odbywały się różne wybory). Korzystali również z zewnętrznych baz, takich jak ParlGov (informacje o demokracjach zrzeszonych w UE i OECD za lata 1900–2023) i V-Dem (dane obrazujące złożoność demokracji jako systemu), co umożliwiło miarodajne porównania.
Ustalili, że to „radykalnie prawicowy populizm jest najsilniejszym czynnikiem determinującym skłonność do rozpowszechniania dezinformacji”. A zatem nie politycy wszystkich maści, nie populiści jako tacy, nie populiści lewicowi ani też „zwykli” prawicowcy, tylko właśnie populiści radykalnie prawicowi najczęściej posługują się kłamstwem w dążeniu do zdobycia i utrzymania władzy. Jak piszą Törnberg i Chueri, „wyniki te sugerują, że dezinformacja polityczna powinna być rozumiana jako nieodłączna część obecnej fali radykalnego prawicowego populizmu i jego sprzeciwu wobec liberalnych instytucji demokratycznych”. To, co przeczuwaliśmy od dawna, zostało potwierdzone naukowo. Można więc powiedzieć bez żadnej przesady, że zaprzysiężenie Trumpa zainaugurowało rządy kłamstwa.
Kłamstwem największym i założycielskim, ojcem wszystkich kłamstw, są u radykalnie prawicowych populistów manifestacje ich rzekomej wszechmocy.