Kraj

Czy Nawrocki dociągnie

Powiem szczerze: ciągnięcie Unii na siłę dokądkolwiek to upiorna robota. Boję się, że Unia, mimo że słaba, będzie się Nawrockiemu wyrywać.

Po ciosie, jaki na konferencji w Monachium zadał Europie wiceprezydent USA J.D. Vance, w Wyszkowie (woj. mazowieckie) mocno uderzył w nasz kontynent dr Nawrocki, obywatelski kandydat na prezydenta. Podczas spotkania z mieszkańcami ujawnił, że Europa jest dziś tak słaba, „że potrzebuje nas bardziej niż my jej”. Zdziwienie części słuchaczy wywołało przekonanie Nawrockiego, że my w ogóle Unii do czegoś potrzebujemy. Uznano to za wyraz nieuzasadnionego przeceniania Europy przez tego kandydata lub skutek jakichś jego kompleksów.

Nawrocki podkreślił, że Europa jest pogrążona w kryzysie, chaosie tożsamościowym i „w niewypełnianiu obowiązków wobec NATO”. W tej sytuacji, zamiast mówić o Europie, kandydat skupił się na sobie. W jego ocenie znajduje się on w znacznie lepszej kondycji niż Europa, bo w przeciwieństwie do Europy cały czas się wzmacnia. Regularnie biega, robi pompki i podciąga się na drążku, bo moim zdaniem chce być dobrze przygotowany na wyczerpujące negocjacje w sprawie pokoju w Ukrainie. „Byłby Trump, Zełenski, Putin i ja” – zasugerował w jednym z wywiadów. Czy to osiągalne dla kogoś, kto w polityce jest od trzech miesięcy? Uważam, że jak najbardziej, zwłaszcza po zapewnieniu Nawrockiego, że w sto dni po objęciu urzędu zlikwiduje kolejki do lekarzy i obniży ceny prądu o 33 proc.

Jako prezydent Nawrocki zamierza również siedzieć „przy wszelkich możliwych stołach negocjacyjnych dotyczących przyszłości Polski”. Wiadomo, że aby przy tych stołach wysiedzieć, trzeba być w formie, inaczej będzie się zepchniętym – jak Trzaskowski – do jakiegoś podstolika albo tak się w czasie negocjacji osłabnie, że wyląduje się pod stołem, co „Fakty” i redaktor Sobieniowski natychmiast wykorzystają.

Polityka 9.2025 (3504) z dnia 25.02.2025; Felietony; s. 100
Reklama