Wielkanoc 1025 r. wypadła 18 kwietnia. Tego dnia, według historycznej tradycji, Bolesław wkroczył do gnieźnieńskiej katedry, odziany tylko w tunikę, i z rąk arcybiskupa Hipolita przyjął kapłańskie namaszczenie oraz insygnia królewskiej władzy: miecz, płaszcz, berło, koronę. Historycy potrafią dziś dość wiernie opisać ówczesny skomplikowany rytuał koronacyjny i dobrze by było kiedyś obejrzeć porządną rekonstrukcję. Zanosi się jednak, że obchody 1000-lecia Korony Polskiej przemkną jak inne wielkie rocznice w ostatnich latach.
Przypomnijmy sobie, jakież to miały być widowiska, obeliski, muzea związane ze 100-leciem odzyskania niepodległości czy Bitwy Warszawskiej. Wyszło marnie, partyjnie, konfliktowo. Teraz obchody rozdziela nie tylko polityka, ale i Wielkanoc. PiS urządził swój marsz kampanijno-koronacyjny już 12 kwietnia; oficjalne uroczystości państwowe odbędą się zaś 26 kwietnia. Ma być „spotkanie posłów i senatorów” w Gnieźnie (z celebrą kościelną ku czci św. Wojciecha w tle) oraz organizowany naprędce rodzinny „niepolityczny” piknik w Warszawie, zwieńczony koncertem i pokazem dronów. I to na razie tyle.
Polityka już dawno odebrała nam wspólną pamięć historyczną i radość państwowych świąt; kampania wyborcza dodatkowo pogłębia polaryzację, a do dzielenia Polaków – mówiąc kolokwialnie – Chrobry jest bardzo dobry. Prof. Tomasz Nałęcz opowiada w tym numerze, jak niemal od początku naszego dziejopisarstwa manipulowano postacią pierwszego króla; jak został on wciągnięty w przedwojenny spór między endecją i sanacją, jak za PRL wpisywano go w propagandowe narracje o Ziemiach Odzyskanych, odwiecznym niemieckim wrogu, moralnej wyższości Wschodu nad Zachodem.