Kraj

Wielka loteria wolności

Przedwyborcze spekulacje obchodzą was dziś tyle, co niegdysiejsze śniegi. A jednak jest coś, co interesuje nas zarówno przed, jak i po dokonaniu się demokratycznego wyboru o wielkim znaczeniu.

Gdy piszę te słowa, to nie wiem, ale mam nadzieję. Wy zaś, którzy je czytacie, wiecie i albo się radujecie, albo jesteście przerażeni. Tak czy inaczej, nagle, w jednej chwili cała wielotygodniowa praca dymiących z analitycznego wysiłku głów została zapomniana i unieważniona. Przyszłość bowiem stała się teraźniejszością. Albo mamy normalnego prezydenta, albo…

Przedwyborcze spekulacje obchodzą was dziś tyle, co niegdysiejsze śniegi. A jednak jest coś, co interesuje nas zarówno przed, jak i po dokonaniu się demokratycznego wyboru o wielkim znaczeniu. To fascynująca siła i fatalność ludzkiej wolności, wyrażająca się w demokratycznym akcie. Siła potężnej, rozproszonej i nieokiełznanej woli, którą wyborcza procedura potrafi jedynie na chwilę skanalizować, by dzięki martwej i obojętnej arytmetyce pewnego konkretnego, przypadkowego dnia przemówiła jednym słowem. Słowem „tak” albo „ten”, a raczej po prostu nazwiskiem. Jutro i wczoraj ten werdykt mógłby być inny, ale liczy się tylko dzisiaj. Tak się umówiliśmy i tylko tego jednego dnia rzucamy nasze kości. Ludzie głosują, a Pan Bóg głosy nosi. Co wyjdzie? Nie w naszej to już mocy, lecz Losu czy Boga, jak kto woli (a co za różnica?).

Chciałoby się, aby to był „nasz wybór”. A przecież to żywioł, wielki społeczny proces, którym nikt nie kieruje. Gdyby można nim było kierować, to nie byłby już wolny i demokratyczny. Skoro jednak ma być wolny, to musi być „ktoś”, kto apodyktycznie i autonomicznie oświadczy w pierwszej osobie: „Ja tak chcę”. Zbiorowy „ktoś”, zbiorowe „ja”? Dobre sobie! Cóż, nie ma demokracji bez mitu woli powszechnej i jej zbiorowego podmiotu, zwanego od jakiegoś czasu narodem. „Naród przemówił”. Ale co to znaczy?

Polityka 23.2025 (3517) z dnia 03.06.2025; Felietony; s. 91
Reklama