Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Donald Tusk i trzeszcząca koalicja na zakręcie. Pytanie brzmi: skręcamy w lewo czy w prawo?

Wielki Marsz Patriotów Wielki Marsz Patriotów Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Premier musi wymyślić tzw. konkret, tak aby masy młodych wyborców zobaczyły coś, co mogłoby je przekonać do zagłosowania na demokratów w wyborach w 2027 r.

Szok, jakim jest dla obozu demokratycznego wybór Karola Nawrockiego na urząd prezydenta, wymaga odreagowania. Nie można przejść nad tą zmianą do porządku dziennego. Tym bardziej że jedną z przyczyn porażki była pewna ospałość rządu, usprawiedliwiana oczekiwaniem na nowego prezydenta, który nie będzie blokował ustaw. Teraz nie ma już na co czekać, zaś nowy prezydent będzie blokował aż miło. A rząd musi się przebudzić i jakoś sobie radzić bez nowych ustaw.

Niektórzy politycy – jak wicemarszałkini Senatu z Nowej Lewicy Magdalena Biejat – publicznie wzywają do zmiany stylu rządzenia, a inni, jak Marek Sawicki z PSL czy peeselowski wicemarszałek Senatu Michał Kamiński, widzieliby zmianę na stanowisku premiera. I z pewnością ani Władysław Kosiniak-Kamysz, ani Rafał Trzaskowski nie odpowiedzieliby na ewentualną ofertę „nie”. Szczególnie ten ostatni jest na rozdrożu. Albo jako „przegryw” pojedzie szlifować francuski do Brukseli, albo jako „lider 10 milionów” będzie kontynuował wielką karierę. Na razie jest „przyczajonym tygrysem”. Młodym tygrysem.

Wiarygodność Tuska spada

Decyzją Donalda Tuska w środę 11 czerwca odbędzie się w Sejmie interesujący, acz bolesny spektakl – sesja pytań do premiera i jego odpowiedź poprzedzająca głosowanie nad wotum zaufania dla rządu. Donald Tusk w zamierzchłych (i dobrych, bo pokojowych) czasach uciekał się do tej procedury już dwukrotnie, w 2012 i 2014 r. Nieprzyjemny zabieg ma uciąć spekulacje o upadku rządu, uspokoić i zdyscyplinować „brykających” koalicjantów, a także dostarczyć sposobności do zapowiedzi jakiegoś kolejnego „nowego otwarcia”.

Reklama