Jak prezydent z premierem
Ten ruch Karola Nawrockiego przesądzi o jego prezydenturze
Ten ruch Karola Nawrockiego przesądzi o jego prezydenturze. Musi zdecydować o modelu czekającej go koabitacji z rządem. Termin pochodzi z języka francuskiego, w którym cohabitation znaczy współzamieszkiwanie i określa sytuację na szczytach władzy, kiedy prezydent i rząd są z przeciwnych obozów politycznych.
Nawrocki wybiera scenariusz
Polska koabitacja liczy już 36 lat. Szlak przecierali w latach 1989–90 komunistyczny prezydent Wojciech Jaruzelski i solidarnościowy premier Tadeusz Mazowiecki, notabene dosyć zgodnie ze sobą współpracując. Z czasem ukształtowały się dwa modele koabitacji: konfrontacyjny i kooperacyjny.
Coraz więcej wskazuje na to, że prezydent Nawrocki wybiera ten pierwszy scenariusz. Widać to w jego wypowiedziach, ostro atakujących rząd, a zwłaszcza jego szefa Donalda Tuska. Określenia takie jak „najgorszy premier Polski po 89. roku” brzmią wręcz prowokacyjnie, zwłaszcza że padają z ust człowieka, łagodnie mówiąc, o dość skromnym życiowym dorobku. O przygotowaniach do wojny świadczą też doniesienia o składzie prezydenckiej kancelarii, którą mają zdominować nie fachowcy służący państwu, lecz politycy PiS zaprawieni w partyjnych bojach.
Tymczasem dzieje naszych prezydentur nie zachęcają do koabitacji konfrontacyjnej. Najpełniejszą wersją tego modelu była wojna, którą w 2007 r., po wygranych przez PO wyborach parlamentarnych, prezydent Lech Kaczyński wypowiedział rządowi Donalda Tuska. Rozwścieczony klęską brata bliźniaka i PiS-u prezydent starał się ugodzić przeciwnika jak najboleśniej, sięgając po swoją broń atomową, czyli wetowanie ustaw. Blokował też decyzje personalne. Kiedy i gdzie tylko można, sypał piach w tryby państwowej maszynerii.
Neutralizować ciosy
Premier Tusk nauczył się neutralizować te ciosy i odpowiadać na nie równie boleśnie.