„Uwaga! – alarmuje Andrzej Duda, prezydent RP. – Jest wrażenie, że postkomuniści do spółki z liberalno-lewicowymi chcą przekręcić rozstrzygnięte już wybory prezydenckie w Polsce i odebrać nam wolność wyboru”. Nie wyjaśnia, na czym miałoby to polegać, ale z groźnych min, jakie robi, wynika, że trzeba się liczyć z najgorszym.
Podobnie jak Duda od lat obserwuję liberalno-lewicowych i zgadzam się – wystarczy chwila nieuwagi, żeby wszystkich nas, do spółki z postkomunistami, poprzekręcali. Nie chcę histeryzować, ale gdy słyszę opowieści prezydenta o małych tygryskach i niedźwiadkach naparzających się w kibolskich ustawkach, mam wrażenie, że już gada jak poprzekręcany. A niedawno podczas radiowego wywiadu udawał, że jest 95-letnim profesorem Adamem Strzemboszem, wielkim autorytetem prawniczym, i próbował naśladować jego głos.
„Mam wrażenie, że prezydent jest w kiepskiej formie” – ocenił minister Adam Bodnar. Powiem szczerze: też się niepokoję, bo wyczuwam tu prowokację liberalno-lewicowych. Z drugiej strony przyznaję: tym występem Duda przeszedł samego siebie i pokazał, że w przedrzeźnianiu jest debeściakiem; ludzie tacy jak Bodnar nie mają z nim szans.
Sam profesor podszedł do sprawy ze zrozumieniem. „Pan prezydent przyjął taką formę wypowiedzi i ja to akceptuję” – podsumował, co niektórzy uznali za dowód słabości Strzembosza, który zamiast na przedrzeźnianie przez Dudę odpowiedzieć po męsku przedrzeźnianiem Dudy, opowiadał coś „o różnej kulturze”.
W otoczeniu głowy państwa panuje opinia, że Strzembosz się doigrał; w końcu sam uczciwie przyznał, że był wobec prezydenta „niemiły w sensie zarzutów”, co w pełni usprawiedliwia publiczne przedrzeźnianie go.