Kongres PiS w Przysusze. Kaczyński został prezesem po raz siódmy. Powiało grozą
Siódmy kongres PiS otworzył hymn, rzecznik Rafał Bochenek wystąpił w roli profesjonalnego animatora publiczności, a o sprawdzenie obecności zadbał sam prezes. Na czele ugrupowania stoi nieprzerwanie od 2003 r. i choć ze sceny miał schodzić wielokrotnie, to w przeciwieństwie do Quebonafide (czy aby?) postanowił dziś po raz kolejny kontynuować karierę. Nie zaskoczyła ani jego decyzja, ani wystąpienie.
Kaczyński: potrzebny jest nowy ustrój
Z przemówienia starego-nowego prezesa powiało grozą. Kaczyński zapowiedział konieczność budowy nowego systemu, który w jego rozumieniu ma gwarantować „własne, suwerenne, demokratyczne i praworządne państwo”, co należy wprowadzić poprzez zmiany w konstytucji. Jak podkreślił, pomysły na to są różne, ale on ma swoje.
„Lewackość” prezes PiS zwietrzył w strofowaniu profesorów – prawicowych i konserwatywnych, rzecz jasna – za „zwracanie się do kobiety, jakby była mężczyzną i vice versa”. Płcie, zdaniem Kaczyńskiego, są oczywiście dwie. I znów o tym przypomniał.
Nim przyjdzie czas na walkę, PiS jest gotów budować nowy rząd już teraz, ale nastawia się na 2027 r. – i dopilnuje, aby Karol Nawrocki został zaprzysiężony. Na drodze do Pałacu wciąż stoi „odrażająca burleska”, jak pięknie prezes nazwał protesty wyborcze i dylematy nie-izby Sądu Najwyższego. Dalej już tylko – tak prezes Kaczyński przewiduje – prosta droga do zwycięstwa.
Wiceprezesi: Czarnek, Krupka, Bocheński
„Naprawa”, którą PiS planuje, ma objąć instytucje akademickie, opanowane „lewackim szaleństwem”, i oświatowe.