Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Braun w Jedwabnem. Nie można kapitulować moralnie i politycznie przed brunatną falą

Europoseł Grzegorz Braun w Jedwabnem. Uroczystości upamiętnienia 84. rocznicy mordu na Żydach, 10 lipca 2025 r. Europoseł Grzegorz Braun w Jedwabnem. Uroczystości upamiętnienia 84. rocznicy mordu na Żydach, 10 lipca 2025 r. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
Kto miał nadzieję, że debata o zbrodni w Jedwabnem trwale pogłębi wiedzę historyczną naszego społeczeństwa i poskromi antysemickie krucjaty prawicy, patrzy na sceny z Grzegorzem Braunem ze zgorszeniem i smutkiem, niepokojem i gniewem.

Grzegorz Braun po wyborach prezydenckich poczuł się jeszcze bardziej bezkarny. Dokonał najazdu na Jedwabne, gdzie modlono się za ofiary zbrodni popełnionej przez tutejszych Polaków na ich żydowskich sąsiadach dokładnie 84 lata temu. Agresorowi asystowali wyrobnicy skrajnie prawicowych mediów internetowych oraz gromada patriotów z polskimi flagami i plakatami. Na plakatach wypisano kłamstwo, że sprawcami zbrodni byli Niemcy.

Negacjonistów nie przekona nic

Antysemickie w wymowie i zabronione przez polskie prawo treści w kilku językach wypisano także na siedmiu głazach, które pojawiły się dwa dni temu obok pomnika upamiętniającego ofiary zbrodni jedwabieńskiej. Śledztwo w tej sprawie prowadził w latach 2000–02 Instytut Pamięci Narodowej. Konkluzja: 10 lipca 1941 r. mordu ok. 300 osób narodowości żydowskiej, obywateli polskich – w tym kobiet i dzieci – dokonała grupa polskiej ludności z inspiracji i w biernej obecności żandarmów niemieckich z posterunku w Jedwabnem i innych umundurowanych Niemców.

Mam w domu dwa obszerne ipeenowskie tomy dokumentujące zbrodnię w Jedwabnem i innych miejscowościach w tym rejonie Polski. I głośny esej „Sąsiedzi” Jana Tomasza Grossa na ten temat z 2000 r. Wywołał narodową debatę. Autor już wtedy był wściekle atakowany przez nacjonalistyczną prawicę jako kłamca działający w ramach antypolskiej „pedagogiki wstydu”.

Zarzuty w debacie prześwietlono na wszystkie strony. Ale nacjonalistów i negacjonistów oświęcimskich nic nie przekona, żadne dokumenty, w tym filmowe, żadne relacje świadków, żadne prace badawcze respektujące normy naukowe.

Reklama