Wirus Korony
Grzegorz Braun i wirus Korony. Karmi się strachem, znalazł niszę, w której się urządził
W lipcowym sondażu CBOS partia Grzegorza Brauna zebrała 8 proc. poparcia. Trochę więcej niż Lewica (6 proc.), dwa razy więcej niż łącznie Polska 2050 (3 proc.) i PSL (1 proc.). Wystarczająco, by – gdyby teraz były wybory parlamentarne – wprowadzić do Sejmu co najmniej kilkunastu posłów.
To oczywiście tylko jeden sondaż, ale Konfederacja Korony Polskiej wychynęła ponad 5-procentowy próg wyborczy także w niedawnych badaniach OGB, IBRiS czy Opinii 24.
Mógłby ktoś powiedzieć, że słabiej zorientowana część prawicowego elektoratu ma prawo się pogubić, gdy w sondażu są do wyboru dwie Konfederacje – ta większa Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka oraz mniejsza Brauna.
Ale mamy też za sobą pierwszą turę wyborów prezydenckich, w której 18 maja Braun zdobył 6,34 proc. głosów. Ponad 1,2 mln dorosłych Polaków poparło fana teorii spiskowych, prorosyjskiego antysemitę, który marzy o upadku Unii Europejskiej oraz podważa fundamentalne zasady NATO (np. taki cytat: „Wojsko Polskie nie powinno palcem kiwnąć w obronie tej małej, wyludnionej, wrednej, antypolskiej, bismarckowskiej, anglosaskiej i żydowskiej kreatury, jaką jest współczesna Litwa”).
Braun w występach medialnych – wywiadach czy debatach z politykami – pokazuje się jako nobliwy pan, którego trudno wytrącić z równowagi i który głosi swoje poglądy spokojną, staranną polszczyzną (podobno długo pracował też nad modulacją głosu). Straszy judeizacją Polski, europarlament nazywa eurokołchozem, a gdy Polska wsparła napadniętą Ukrainę, pohukiwał, że to już nie Polska, lecz Ukropol.