Prezydent nie wszystkich Polaków
Prezydent nie wszystkich Polaków. Nawrocki pozuje na mocarza, grozi nam paraliż państwa
Kiedy dekadę temu trzeciorzędny polityk PiS Andrzej Duda wprowadzał się do Pałacu Prezydenckiego, mogło się wydawać, że bardziej przewrotnego scenariusza życie polityczne już nie byłoby w stanie napisać. Ale w tym roku poprzeczka została podniesiona, gdyż kolejną głową państwa został człowiek, który nigdy wcześniej nie miał z polityką do czynienia. Przynajmniej w jej zasadniczym znaczeniu: nie pełnił politycznych stanowisk, nie został nigdzie wybrany.
I co więcej, Karol Nawrocki także w kampanii nie ujawnił szczególnych ku temu kwalifikacji. W tych stosunkowo rzadkich momentach, kiedy nie musiał się tłumaczyć ze swojej pokrętnej przeszłości, ograniczał się do wygłaszania sztywnych ideologicznych formułek. Wygrał dzięki głosom sprzeciwu wobec rządzącej koalicji, co również jest regresem wobec Dudy, który w swojej pierwszej kampanii potrafił narzucić w miarę pozytywny przekaz; czym zmylił nawet niby wytrawnych komentatorów. Tak nietypowo zrodzona prezydentura musi przynieść niemało zaskoczeń. Nawet jeśli sam Nawrocki wydaje się już nieźle sprofilowany i mniej więcej wiadomo, czego się po nim na razie spodziewać.
Czytaj też: Komandosi Nawrockiego
Nadchodzi prezydentura wojenna
Co tak naprawdę o nim wiemy? Jest skrajnie prawicowym radykałem, który wyrósł z bojówkarskich środowisk, a następnie realizował ideologiczną namiętność jako zaangażowany historyk. Jego wielka kariera jest jednak przypadkowa.