Tuż po objęciu resortu sportu i turystyki przez Jakuba Rutnickiego na profilu ministerstwa w serwisie X zostało zamieszczone intrygujące zdjęcie: nowy minister trzyma piłkę do koszykówki razem z prezesem koszykarskiej federacji Grzegorzem Bachańskim, a podpis informuje, że prezes zreferował stan przygotowań kadry narodowej do rozpoczynających się pod koniec sierpnia mistrzostw Europy, których Polska jest współgospodarzem. Obaj panowie uśmiechają się szeroko.
Minister Rutnicki najwyraźniej nie chowa urazy po tym, jak dwa lata temu, gdy jeszcze był opozycyjnym posłem i próbował przeprowadzić kontrolę w Polskim Związku Koszykówki, nie został nawet do siedziby PZKosz wpuszczony. Przypomnijmy: wszystko to działo się po tym, jak „Polityka” ujawniła (w tekście „Cash z kosza”), że Radosław Piesiewicz, ówczesny szef związku, a dziś prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, załatwia koszykówce państwowych sponsorów w zamian za milionowe prowizje. Grzegorz Bachański był wówczas wiceprezesem i działał ręka w rękę z Piesiewiczem. Poseł Rutnicki chciał się m.in. dowiedzieć, co kryje się za astronomicznymi wydatkami PZKosz, enigmatycznie opisywanymi jako „usługi obce”. Ale usłyszał, że jako polityk narusza autonomiczność federacji i jest niemile widziany. Odszedł z kwitkiem.
W latach 2018–23 PZKosz przeznaczył na usługi obce 130 mln zł. Kolejne 55 mln zł wydała Polska Liga Koszykówki. Na co konkretnie, do dziś nie wiadomo. Dochodzenie w sprawie ewentualnej defraudacji tych środków, będące pokłosiem kwietniowego nalotu CBA na koszykarskie podmioty, trwa. Biegły rewident odmówił w czerwcu wydania pozytywnej opinii do sprawozdania finansowego PZKosz, m.