Cash z kosza
On wprowadzał Piesiewicza na sportowe salony. Teraz się odcina, wie, skąd wieje wiatr
Pod koniec kwietnia do Polskiego Związku Koszykówki, kilku związków wojewódzkich, Polskiej Ligi Koszykówki oraz prywatnych mieszkań działaczy basketu wkroczyli agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Ma to związek ze śledztwem w sprawie malwersacji, o jakie podejrzany jest Radosław Piesiewicz. W koszykarskich władzach zainstalował się w 2017 r. i tylko w latach 2022–24 skasował w ramach prowizji od umów sponsorskich ze spółkami Skarbu Państwa dla ligi i federacji ponad 9,3 mln zł.
Śledztwo ma ustalić, czy Piesiewicz faktycznie zabiegał o pozyskanie sponsorów, czy też obłowił się jako pośrednik tylko dzięki temu, że w Ministerstwie Aktywów Państwowych, nadzorującym spółki SP, rządził jego bardzo bliski znajomy Jacek Sasin. Po zmianie władzy jesienią 2023 r., gdy Piesiewicz stracił polityczny parasol ochronny, organy skarbowe wzięły pod lupę jego majątek. – Ktoś z władz ligi i związku musiał te niebotyczne przelewy dla Piesiewicza aprobować. Sądzę, że był to Grzegorz Bachański, który wymyślił kandydaturę Piesiewicza na prezesa, bo szukał kogoś z układami w PiS i dojściem do pieniędzy, o jakich się koszykówce dotąd nie śniło – mówi osoba ze środowiska.
Piesiewicz rozsiadł się na prezesowskich stołkach zarówno w krajowej federacji, jak i w Polskiej Lidze Koszykówki (PLK – zarządzającej rozgrywkami klubowymi), a Bachański jako wiceprezes był jego cieniem. W środowisku mówi się o nim „dziecko PZKosz”. – Kręcił się przy koszykówce od zawsze. Najpierw był sędzią, całkiem niezłym, gwizdał nawet mecze europejskich pucharów. Ale biodro mu siadło i jakieś 20 lat temu poszedł w sportową politykę – opowiada jeden z byłych pracowników PZKosz.
Czytaj też: