Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Pokój bez widoku

Imaginujmy sobie, że ląduje jakiś best friend Trumpa, dajmy na to w Palestynie, żeby pograć w padla, ponurkować, poznać lokalne lolitki, a tu brzydkie widoki: dzieci głodują, kolejki jakieś długie po jedzenie.

Śmiechom nie było końca, gdy księżniczka z rodu emirów kuwejckich samodzielnie uruchomiła pralkę. Seans „lekka bawełna” oglądałyśmy bez towarzystwa przystojnych wąsatych szejków, ale zapamiętałam go na wiele lat. Pod koniec liceum dorabiałam sobie jako koleżanka do towarzystwa dla córki szejka z Kuwejtu. Ród sięgał IV w. n.e., akurat zaczęła się operacja Pustynna Burza, a my kończyłyśmy liceum na przedmieściach Bostonu. Tatuś dziewczyny – matki nie widziałam; słyszałam, jak gdzieś szurają kobiece szaty – postanowił, że córka ma poprawić stopień z historii sztuki i przyda jej się taka au pair, którą już zna ze szkoły.

Dobrze mi szła w Stanach historia sztuki, bo nauczyciel pomijał dzieła asyryjskie, ze dwa razy napomknął coś o Azji, bo był opętany Europą, zwłaszcza Italią, więc biedaczka kuła na pamięć golizny Michała Anioła, rotundy, kopuły, a na rzutnik wjeżdżało a to umywanie stóp Chrystusa, a to kolejna smutna pani z lilią. Po dłuższych wyjaśnieniach różnicy między Poland a Holland oraz moich dociekaniach, jak się udało tej emigranckiej rodzince przebidować na pustyni, o której wiedzę czerpałam z lekcji geografii w PRL tudzież z Sienkiewicza i fińskiego „Egipcjanina Sinuhe”, stopniowo docierałyśmy się i leczyłyśmy niewiedzę.

Przepaść finansowa nie została zasypana, bo trudno kuwejckiej księżniczce wytłumaczyć, czym jest kupowanie pepegów na talon, osiem lat czekania na mieszkanie w wielkiej płycie, wielogodzinne kolejki w nocy na mrozie spędzane w nieogrzewanym Polonezie w celu zatankowania benzyny, a i w drugą stronę ciężko szło. „– Mój tata ma trzy żony. – Byłe? – Nie, obecnie. – A mój ma też trzy, ale po kolei. – No to podobnie. To z biedy? – Chyba z braku czasu”.

Polityka 34.2025 (3528) z dnia 19.08.2025; Felietony; s. 90
Reklama