Kraj

Skąd się biorą politycy?

W poprzednich wyborach do Sejmu i Senatu startowało ponad 11 tys. kandydatów. Teraz będzie podobnie. Ale niewiele nowych twarzy zobaczymy w parlamencie. Partie stają się kadrowymi oligarchiami. Wciąż w Polsce nie ma prostych ścieżek wchodzenia do polityki i politycznego awansu.

Gdyby oceniać tylko na podstawie obecnej kampanii wyborczej, można powiedzieć, że dziś politycy biorą się głównie z transferów międzyklubowych, a więc ze sfery kiedyś zastrzeżonej dla sportowców.

W wyścigu na transfery nie ma wyraźnych zwycięzców. Może Leszek Miller przyczyni się do zdobycia przez Samoobronę większej liczby głosów i sam wejdzie do Sejmu, co debatom i polemikom doda koloru, gdyż jest politykiem sprawnym w ciężkozbrojnych zmaganiach. Może Nelly Rokita – tak zachwycona otrzymaniem ministerialnego laptopa i telefonu komórkowego, że aż z tej okazji wezwała fotoreporterów – nadokucza jeszcze Donaldowi Tuskowi. I wesprze Jarosława Kaczyńskiego w jego najnowszym przesłaniu, że zwycięstwo PO (a zwłaszcza ewentualną koalicję z LiD) można porównać już tylko do wprowadzenia stanu wojennego. Swoją drogą ciekawe, co premier, który najwyraźniej dopiero się rozgrzewa, szykuje na ostatnie dni, jeśli już dotarł do stanu wojennego? Nelly nie zastąpi jednak w sejmowych debatach, ani merytorycznie, ani polemicznie, swojego męża, którego z polityki na razie wyeliminowała. I z każdym swoim publicznym wystąpieniem utrudnia mu powrót.

W sumie, w większości przypadków, dokonane transfery były uzasadnione, zwłaszcza emocjonalnie. Bogdan Borusewicz czy Antoni Mężydło nie chcieli już dalej wspierać Kaczyńskiego; Radek Sikorski też od dawna nie pasował do katolicko-narodowego PiS. Nelly Rokita z kolei dokonała wyboru ambicjonalnego. Gdyby streścić wszystkie słowa, które wyrzuciła z siebie w ostatnich dniach, powinno się powiedzieć: poszła do PiS z powodu osobistej urazy do Tuska. Ot, cała wielka polityka.

Leszek Miller przynajmniej emocji nie ukrywał: on chce zemścić się na Olejniczaku i Ziobrze – i to jest powód po ludzku zrozumiały, choć w budowę jakiejś nowej lewicy PL nikt, łącznie z nim samym, zapewne nie wierzy.

Reklama