W cieniu sporu o to, czy większe konstytucyjne kompetencje do rządzenia Polską ma premier Tusk, czy prezydent Nawrocki, w Makowie Mazowieckim trwa spór o to, czy to dobrze, że Jezus Chrystus został królem tamtejszego powiatu. Za uchwałą o intronizacji Jezusa było 7 radnych, przeciw nie był nikt. Ponieważ 10 radnych nie wzięło udziału w głosowaniu, przewodniczący rady stwierdził brak kworum. Na szczęście obsługująca radę pani mecenas, być może pod wpływem Ducha Świętego, uznała uchwałę za ważną.
Zwolennicy kandydatury Jezusa podkreślają, że w konstytucji nie ma nic o tym, że nie może on być królem powiatu. Zresztą w 2016 r. Kościół w obecności Andrzeja Dudy już i tak intronizował Jezusa na króla Polski, zawierzając mu państwo, rządzących oraz „wszystko, co Polskę stanowi”. Można się zastanawiać, czy jest sens wybierać na króla jednego powiatu kogoś, kto z automatu jest już królem wszystkich powiatów. Moim zdaniem nie ma, ale uważam, że posiadanie dwóch królów w jednej osobie nie zaszkodzi; przeciwnie, w obecnych czasach może tylko pomóc.
Słynny jasnowidz Jackowski w swojej najnowszej wizji przestrzega, że z naszym krajem „coś będzie się działo”; mianowicie będzie „wmanewrowany w brudną wojnę”, „rozszarpywany i dzielony”, zaś „na naszych oczach rozpocznie się targowica, a Polska stanie przez to w niesławie”. Jackowski uczciwie przyznaje, że „nie do końca rozumie te słowa”, dlatego dobrze, że uchwała makowskich radnych oddaje losy powiatu w ręce kogoś, kto na pewno lepiej od Jackowskiego rozumie, co Jackowski mówi.
Swoją uchwałą Maków pokazuje, że się nie lęka, ale „nawiązując do ponad 1000-letniej historii Narodu Polskiego”, zawierza Jezusowi „nasze codzienne sprawy, życie rodzinne, samorządowe i społeczne”.