Polska po ataku dronów. Nie mamy czasu, zapnijmy pasy. Co poszło dobrze, a co należy poprawić?
To była bardzo długa noc (ta poprzednia) i równie intensywny dzień (ten wczorajszy). Bezprecedensowa sytuacja zastała Polskę i NATO w gotowości do działania, a okazało się ono nadzwyczaj stanowcze i dość skuteczne w wojskowym sensie.
Przełamane zostało tabu używania uzbrojenia wobec powietrznych intruzów ze wschodu – i to może być nowa norma, którą Kreml będzie musiał wziąć pod uwagę. NATO nie okazało słabości, a władze Polski udowodniły bezkompromisowość, mimo iż wcześniej wahały się zestrzeliwać rosyjskie bezzałogowce. Mamy więc nowy rozdział wojskowych „relacji” między Sojuszem a Rosją, podniesione na wyższy poziom eskalacji, nie z winy NATO, a wskutek putinowskiej agresji.
Czytaj też: Pierwsze drony zestrzelone. Jak zmieni to zadania wojska, postawę władz i życie ludzi?
Po co włączył się Mińsk?
Ten nowy rozdział wymaga wyciągnięcia wniosków i zredefiniowania planów na bazie doświadczeń z minionej doby i świadomości braków, o których wiemy od dawna – a których część znowu dała znać o sobie. Ale zacznijmy od tego, co jest budujące.
1. NATO zadziałało w obronie Polski. Nie mogło być inaczej, bo to rutyna i standard, ale niestety bywało to podważane w zalewie internetowej dezinformacji. Atak dronów z Rosji pokazał jednak, że wspólnie operują nad Polską samoloty sojusznicze i nasze własne, wspólnie używają uzbrojenia, a wcześniej wspólnie wykorzystują systemy wykrywania, naprowadzania i dowodzenia.