Od mema do lidera? Petru chce być szefem Polski 2050, wszyscy się śmieją. Ale to może mieć sens
Ambicje Ryszarda Petru łatwo obśmiać, bo też na pierwszy rzut oka informacja o jego aspiracjach jest wesoła na wielu poziomach. Mamy bowiem polityka, który założył Nowoczesną Ryszarda Petru, a następnie w partii własnego imienia przegrał walkę o przywództwo z Katarzyną Lubnauer. Co, przyznajmy, nie jest najlepszym wpisem do politycznego CV, jaki można sobie wyobrazić.
Teraz ów polityk chce zostać liderem innej partii mającej w nazwie swego twórcę, a gdyby mu się udało, wpis o tym wydarzeniu w Wikipedii mógłby brzmieć następująco: Ryszard Petru, były przewodniczący Nowoczesnej Ryszarda Petru, zastąpił Szymona Hołownię na stanowisku przewodniczącego Polski 2050 Szymona Hołowni. Swoją drogą, prawdopodobnie byłby to wpis o największym stężeniu narcyzmu w historii Wikipedii.
Petru wraca do korzeni
O tym, że Petru może powalczyć o stanowisko po Hołowni, wspominaliśmy w poniedziałek w „Polityce”, ale też nie była to najoryginalniejsza konstatacja pod słońcem: o tym, że były szef Nowoczesnej szuka w kręgach biznesowych środków na nowy projekt polityczny, mówiło się od miesięcy. A jeśli weźmiemy pod uwagę biznesowy zmysł Ryszarda Petru, bilans jest prosty: taniej wychodzi przejęcie nawet lekko podupadłego, ale znanego już szyldu zasilanego budżetową subwencją dla partii, niż startować od zera, promować markę nowej organizacji i szarpać się o pieniądze dla niej w kapryśnym otoczeniu politycznym. Notabene ktoś złośliwy mógłby zauważyć, że to taktyczna wariacja na temat trockistowskej koncepcji entryzmu.