Bliskie spotkania nad Bałtykiem
Bliskie spotkania nad Bałtykiem. Rosja jeszcze nie kłuje, tylko muska system NATO
Trzy razy, w odstępie kilkudziesięciu godzin, polskie myśliwce musiały w ubiegłym tygodniu wylatywać w celu przechwycenia rosyjskich maszyn z obwodu królewieckiego, zbliżających się bez planu, bez łączności i bez ostrzeżenia do naszych granic morskich. Wrogo nastawiony sąsiad zdecydował się tym razem użyć nieuzbrojonych maszyn rozpoznawczych Ił-20, które nie naruszyły polskiej przestrzeni powietrznej, a ich lot wskazywał na wykonywanie rutynowych zadań. Ze strony Rosji były to więc nie ukłucia, ale „muśnięcia” systemu NATO. Jednak dokonywane w zaplanowany, bezceremonialny, prowokacyjny sposób, z naruszeniem reguł i zwyczajów – wymagały reakcji.
Najbliższą „nadmorską” bazą systemu szybkiego reagowania obrony powietrznej (QRA) jest Królewo Malborskie i to stamtąd podrywały się myśliwce MiG-29, nieliczne już w służbie, ale wciąż najszybsze maszyny w polskiej flocie powietrznej. MiG-i to typowe samoloty przechwytujące, z łatwością osiągające naddźwiękowe prędkości (niestety kosztem zasięgu i długości lotu). Po podarowaniu 10 z nich Ukrainie w Polsce zostało kilkanaście sztuk. Bazują już tylko pod Malborkiem, bo ich największe „gniazdo” w Mińsku Mazowieckim opanowały koreańskie „fafiki” – FA-50.
Odrzutowe MiG-i są dużo szybsze od turbośmigłowych Iłów, więc polscy piloci szybko dogonili Rosjan. Ale nie o ściganie się tu chodzi. Sojusznicza procedura przewiduje identyfikację niezgłoszonego lub podejrzanego statku powietrznego, właśnie po to, by zapobiegać nieporozumieniom, które niosą ryzyko starcia. Samoloty NATO podlatują do nieproszonego gościa i próbują z nim nawiązać kontakt: jak nie radiowy, to wzrokowy, wykonywanymi gestami, czasem manewrami całej maszyny. Takie „przechwycenia” to typowe działania w ramach powietrznej policji (air policing), których celem jest wyjaśnienie sytuacji, a nie jej zaostrzanie.