Prawica podniosła wrzawę. Marcin Romanowski z PiS stwierdził, że to „skandaliczna ingerencja w suwerenne kompetencje państw członkowskich”; Zbigniew Ziobro ocenił, że Unia „wbrew międzynarodowym umowom, wbrew polskiej konstytucji i woli narodu chce wprowadzić do Polski małżeństwa homoseksualne” i podporządkować kraj „lewackiej agendzie”. Krzysztof Bosak z kolei przypomniał, że zwolennicy integracji od dawna zapewniali, że Unia nie będzie wkraczać na pole aksjologii i obyczajów polskich.
Co orzekł TSUE
To nie jest debata prawnicza. Akurat w tym wyroku TSUE przyznaje, że państwa członkowskie same decydują, czy dopuścić u siebie zawieranie małżeństw jednopłciowych. Tu rzecz dotyczy innej sytuacji. Dwaj mężczyźni, w tym jeden posiadający podwójne polsko-niemieckie obywatelstwo, przez dłuższy czas mieszkali w Niemczech i tam zawarli małżeństwo, przy czym przyjęli wspólne nazwisko, czyli umocnili związek w rozumieniu prawa europejskiego. Zdaniem TSUE jeżeli obywatele UE ułożyli życie rodzinne w jednym państwie członkowskim, to muszą być pewni, że będą mogli je kontynuować po przenosinach do państwa pochodzenia. Sprawa więc „wpadła” w obszar traktatów unijnych, które gwarantują wszystkim Europejczykom niedyskryminowanie i równe traktowanie na terytorium Unii (co powinniśmy widzieć na granicach, na rynku pracy itd.).
A bez transkrypcji, czyli przepisania aktu zawarcia małżeństwa za granicą do polskich akt stanu cywilnego, trudno funkcjonować w Polsce we wszystkich sprawach urzędowych i finansowych, gdzie istotna jest osoba małżonka. Taka transkrypcja wymaga tylko zmiany wzoru akt stanu cywilnego, żeby rubryki brzmiały inaczej niż: „mężczyzna, kobieta” (np. „małżonek, małżonek”).