Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Krew wypije, a dziurki nie zrobi

Dr Wiesław Łyjak. Fot. Anna Musiałówna Dr Wiesław Łyjak. Fot. Anna Musiałówna
Doktor nauk medycznych Wiesław Łyjak, psychiatra z ponad 30-letnim stażem, postuluje powołanie Parlamentarnej Poradni Zdrowia Psychicznego. Wśród zainteresowanych opinie są podzielone.

Dr Łyjak od lat obserwuje polityków. – Codzienne stresy, przemęczenie, niehigieniczny tryb życia, nadużywanie alkoholu, nikotyny i innych używek wpływają destrukcyjnie na psychikę ludzką i obniżają lub znoszą zdolność wykonywania obowiązków – twierdzi. Chciałby więc temu zaradzić.

W USA i wielu państwach demokratycznych prezydenci, parlamentarzyści, premierzy i ministrowie korzystają z porad psychiatrów i szczycą się tym, że są pod stałą opieką specjalistów. Tego wymagają przepisy prawa lub poczucie odpowiedzialności za losy kraju, czasem świata. – Na paradoks zakrawa fakt, że w poradniach zdrowia psychicznego w Polsce bada się kandydatów na strażników, ochroniarzy, pilotów, kierowców ciężarówek i do wielu innych zawodów, ale nie ludzi odpowiedzialnych za losy 40-milionowego kraju – powiada dr Łyjak.

Na razie jedynym wymogiem dostania się do parlamentu jest ukończone 21 lat w dniu wyborów. Demokracja zdaje się tu na mądrość wyborców, jednak ta często zawodzi. Wchodzą więc do polityki także ludzie o zaburzonych osobowościach. Wyborcy dowiadują się o tym zbyt późno, gdy role są już obsadzone. – Konstytucjonaliści wymyślili te zasady i oni mogą je, gdy zawodzą, zmienić – twierdzi dr Łyjak, przywołując toczącą się właśnie dyskusję o wprowadzeniu innej zasady: by do parlamentu nie mogli kandydować skazani prawomocnymi wyrokami.

Gdyby istniała postulowana przez dr. Łyjaka poradnia, być może nie oglądalibyśmy podskoków posła trzymanego przez kolegów pod ręce, który nie wytrzymał psychicznie walki o polskie cukrownie. Być może inny poseł nie chodziłby godzinami po sejmowej sali obrad, trzymając nad głową tablicę z wypisanym adresem swojej strony internetowej, na której obsesyjnie demaskował króla żelatyny. Być może jeszcze inny poseł nie sprowadziłby z Holandii czarownicy zamawiającej urodzaj na jego polu.

Diagnoza

W ostatnich latach w polityce coraz więcej jest osobowości antysocjalnych, jak nazwali je w „Nowoczesnej psychiatrii klinicznej” Amerykanie Arthur P. Noyes i Lawrence C. Kolb – twierdzi dr Łyjak. – To osobnicy niedorozwinięci emocjonalnie, niedojrzałe osobowości. Notorycznie kłamią, nie potrafią słuchać argumentów drugiej strony, grają na najniższych ludzkich emocjach.

Szczególnie rozpowszechniona w świecie polityki wydaje się obecnie osobowość narcystyczna. Narcyz w polityce, aby nie być posądzonym o egocentryzm, nie mówi „ja” („jestem wielki”), on mówi „my” („my zrobiliśmy bardzo wiele, oni nic”). Kryteria diagnostyczne tego zaburzenia mówią, że narcyz ma przesadne poczucie własnego znaczenia, wyolbrzymia swoje osiągnięcia i talenty, wierzy, że jest kimś szczególnym. Wymaga od innych nadmiernego podziwu, bezwzględnego podporządkowania, ma poczucie wyjątkowych uprawnień. Eksploatuje innych, wykorzystuje do osiągnięcia swoich celów. Brak mu empatii; ma niechęć do liczenia się z uczuciami i potrzebami innych. Często jest zazdrosny o innych, będąc przekonanym, że to inni są zazdrośni o niego lub zazdroszczą mu. Ma skłonność do arogancji i wyniosłych zachowań.

Innym zaburzeniem jest osobowość anankastyczna. Człowiek taki jest zaabsorbowany szczegółami, regułami, porządkiem tak dalece, aż mu umyka podstawowy sens działalności. Tok jego myślenia bywa wolny, lecz dokładny. Jego wypowiedzi znamionuje zamiłowanie do analizy, gubienie się w szczegółach, nieumiejętność streszczania się. Anankastyka cechuje też nadmiar wątpliwości, uległość wobec konwencji, zamiłowanie do ceremonialności, sztywność i upór, a także „skąpy styl wydawania pieniędzy na siebie i na innych”.

Człowiek o osobowości negatywistycznej odwleka i opóźnia wypełnianie istotnych zadań, oczekiwanych przez innych. Potocznie o osobie z tym zaburzeniem mówi się „krew wypije, a dziurki nie zrobi”. Swoje nieumiejętności przedstawia jako zasługi, wymagające przynajmniej „zrozumienia”, a najlepiej „docenienia”. Bezzasadnie krytykuje albo lekceważy osoby będące z zawodowego lub społecznego punktu widzenia autorytetami. Blokuje współdziałanie podjęte przez innych.

Z kolei osobowość paranoiczną (paranoidalną) cechuje wrażliwość na niepowodzenia i odrzucenie. Nieufność, podejrzliwość, czujność, cynizm, rywalizacyjność (ciągłe porównywanie się z innymi), poczucie krzywdy, zazdrość, nadwrażliwość na krytykę, przepełnienie złością, mściwość, ostrożność, niezachwiane przekonania, zazwyczaj brak poczucia humoru, zadufanie, przekonanie o własnej wyższości, obraźliwość, skłonność do samowoli i despotyzmu są do tego stopnia spotęgowane, że narusza to harmonijne stosunki z otoczeniem. Zatargi takich osób powodowane są przeświadczeniem, że się ich nie rozumie, nie docenia, szykanuje. Urazy długo pamiętają. Mają mocne przekonanie o słuszności swoich zapatrywań. Często wyładowują się w fanatyzmie i dążeniach reformatorskich, okazując zimną bezwzględność w urzeczywistnianiu swoich idei i celów.

Cechy zaburzeń osobowościowych czasem się mieszają. I tak na przykład paranoik fanatyczny może przejawiać także cechy osobowości narcystycznej, a paranoik zrzędliwy cechy osobowości negatywistycznej. W warunkach stresu, przemęczenia czy krytyki zaburzenia osobowości łatwiej przekształcają się w choroby: paranoję, depresję, manię, schizofrenię.

Do których dzisiejszych polityków pasują te zestawy cech? – Bez badań, testów i obserwacji nie odważyłbym się stawiać diagnozy, chociaż nazwiska nasuwają się same – powiada dr Łyjak.

Terapia

Lubelski psychiatra ma wszystko przemyślane w szczegółach. Parlamentarna Poradnia Zdrowia Psychicznego powinna się składać z pionów: a) psychiatrycznego, b) psychologicznego, c) neurologicznego z pracownią EEG i tomografii komputerowej, d) internistycznego i e) analitycznego. Każdy powinien być odpowiednio wyposażony. Na przykład pracownia psychologiczna powinna mieć sprzęt do wykonywania następujących badań: 1. test skali inteligencji Wechslera-Bellevue dla dorosłych, 2. test pamięci wzrokowej Bentona, 3. test Bender-Gestalt – badanie zmian organicznych mózgu, 4. test pamięci figur geometrycznych Graham-Kendall, 5. skala ustosunkowań interpersonalnych, 6. kwestionariusz osobowości WISKAD, 7. test fluencji słownej – zbadanie, czy nie są porozrywane związki myślowe, 8. test łączenia punktów, 9. test rysowania zegara, 10. test kłamstwa Eysencka, 11. wariograf. Aby poradnia mogła powstać, należy powołać komisję, w skład której weszliby prawnicy, specjaliści psychiatrzy i psychologowie. Opracowaliby oni ustawę i zaproponowali inne konieczne zmiany prawne.

Personel poradni winien mieć najwyższe kwalifikacje, „nieskazitelną opinię, wysokie walory moralne, pełną niezależność, nieuleganie presji pracodawców” – napisał dr Łyjak do Lecha Kaczyńskiego, prezydenta RP. Właśnie minęło pół roku i odpowiedzi brak. Nie odpisało też 34 innych adresatów, do których dr Łyjak wysłał opis swojego pomysłu. Jedynie NSA oraz Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich odpowiedziały, że przyjęły pismo do wiadomości.

Michał Kamiński, minister w Kancelarii Prezydenta, po przekazaniu jego sekretarce tematu rozmowy, nie oddzwania. Mariusz Kamiński, rzecznik klubu parlamentarnego PiS: – Zdrowie psychiczne polityków obywatele weryfikują w wyborach. Tworząc taką poradnię, stalibyśmy się pośmiewiskiem świata.

A pomyśleć, że jeszcze trzy lata temu – jak informowało „Życie Warszawy” – PiS rozważało „wprowadzenie do ordynacji wyborczej obowiązkowych zaświadczeń psychiatrycznych dla kandydatów na parlamentarzystów”. Takie rozwiązanie postulował Jarosław Kaczyński, lider PiS, powołując się na badania CBOS, z których wynikało, że „70 proc. Polaków nie chce, aby w Sejmie reprezentowały nas osoby, które chorowały kiedyś psychicznie bądź leczyły się w szpitalu psychiatrycznym”. Politycy spoza PiS nie byli jednak zachwyceni propozycją obowiązkowych badań. Dzisiaj najwyraźniej jest odwrotnie. Zbigniew Chlebowski, PO: – Jesteśmy za powołaniem takiej poradni. Badania powinny być obowiązkowe. I okresowe. To jest wręcz konieczne.

Wojciech Olejniczak, LiD: – Nie mam nic przeciwko takiej poradni, z tym że w świetle dzisiaj obowiązujących przepisów byłaby ona niekonstytucyjna. Niemniej niektórych polityków należałoby zbadać. Kiedy tworzono Centralne Biuro Antykorupcyjne, zaproponowaliśmy, żeby badać nie tylko funkcjonariuszy, ale i szefów służb specjalnych. To nie przeszło.

Stanisław Żelichowski, PSL: – Przydałaby się taka przychodnia. Jeśli 7 proc. Polaków ma odchylenia psychiczne, to w Sejmie ten odsetek spokojnie można pomnożyć przez cztery. Są jednak pewne znaki zapytania. No bo jeśli personel poradni miałby mieć pełną niezależność i nie ulegać presji pracodawców, to kto płaciłby pensje pracownikom i jej szefowi? Premier? Jest przecież zawsze z jakiejś partii. Prezydent? Marszałek? Zaraz pojawiłyby się oskarżenia o stronniczość, szykany, samowolę, despotyzm i koszenie przeciwników politycznych za pomocą kwitów psychiatrycznych. Na to druga strona pewnie odpowiedziałaby, że oponenci to psychopaci typu paranoicznego. I mogłaby z tego wyniknąć niezła paranoja.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną