Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Prawo na lewo

Z rynkiem praw jazdy jest jak z polskim futbolem. Wszyscy wiedzą, że od lat jest skorumpowany. I co? I nic.

Duże miasto wojewódzkie. Ośrodek egzaminacyjny, połowa kwietnia. W budynku w poczekalni czeka kilkanaście zdenerwowanych osób, za kilka minut będą zdawać egzamin praktyczny. Komputer losowo dobiera egzaminowanych do stojących na placu samochodów. Przyszły kierowca nie wie, u kogo przyjdzie mu zmierzyć się z tajnikami jazdy. Wychodzą parami, kursant i jego egzaminator. Uczeń ma za sobą 30 godzin wykładów i tyle samo praktyki za kółkiem. Nierzadko więcej, jeśli to kolejna próba zdania egzaminu. Przed nimi samochód i po stokroć przeklinany plac manewrowy, zmora każdego młodego kierowcy.

Młody chłopak w bluzie z kapturem podnosi pokrywę silnika egzaminacyjnej Toyoty. Trzyma fason, ale ręka lekko mu drży, kiedy pokazuje zbiorniczek płynu do spryskiwacza i bagnet pomiarowy oleju silnikowego. Potem światła, przednie, tylne, kierunkowskazy. Włącza, sprawdza, czy świecą. Pada pytanie o światła stopu, ile ich jest. Dwa, mówi chłopak. Egzaminator siada za kierownicą i naciska hamulec. Chłopak blednie. Toyota ma trzy światła stopu. – Niech się pan zapisze na kolejny termin i trochę jeszcze pouczy – mówi pocieszająco egzaminator.

Tego popołudnia z placu, na 10 zdających, dwie osoby nawet nie włączą silnika, by wyjechać na plac, kolejne dwie nie zaliczą manewrów – jedna dwa razy przejedzie linię podczas cofania po łuku, drugiej trzy razy zgaśnie silnik, gdy próbuje ruszyć pod górę. Z pozostałej szóstki pięcioro przyjedzie z miasta samodzielnie. Wskaźnik zdawalności – 50 proc. Wskaźnik korupcji – nieznany. W tym ośrodku zdanie egzaminu kosztuje od 1700 do 2500 tys. zł. Tyle zaproponowano dwójce naszych rozmówców.

Układ środowiskowy

Nie ma miesiąca, by gdzieś w Polsce policjanci nie zatrzymywali skorumpowanych egzaminatorów, przekupnych instruktorów i wręczających łapówki kursantów.

Polityka 19.2008 (2653) z dnia 10.05.2008; kraj; s. 28
Reklama