Gdyby Podolski nie wyjechał z Polski...
Podolski – pierwszy Polak mistrzem świata w piłce nożnej
[Tekst ukazał się 21 czerwca 2008 roku]
Waldemar Podolski lekturę „Trybuny Ludu” zaczynał od sportu i na sporcie kończył, ale jak trzecią godzinę spędzasz w poczekalni szpitala, a piętro wyżej rodzi twoja żona, to musisz jakoś zabić czas. 4 czerwca 1985 r. gazeta była wyjątkowo nie do czytania. Jakiś dureń udowadniał, że wprowadzone 1 kwietnia podwyżki cen elektryczności, gazu i węgla specjalnie nie dotknęły ludności. Po tekście o przedłużeniu do 2005 r. ważności Układu Warszawskiego już całkiem odechciało mu się czytać. – Matka ma rację, trzeba emigrować do tego Raichu – pomyślał. Ale jak pięć minut później dowiedział się, że urodził mu się syn i wyobraził go sobie na boisku z niemiecką wroną na koszulce, to zaraz odechciało mu się tego emigrowania. To, że syn będzie piłkarzem, było dla niego oczywiste. Dla żony Krystyny mniej. Dobrze wiedziała, czym pachnie sport w Polsce, bo na boisku piłki ręcznej spędziła 20 lat. I choć ze swoją drużyną wywalczyła w 1972 r. mistrzostwo Polski, jakoś specjalnie się w życiu nie ustawiła. Mąż upierał się jednak przy swoim, choć sam widział, że z piłki coraz trudniej było mu utrzymać rodzinę.
GZKS jedyny jest
Sossnitza, Sassnitz, Sośnica – nazwy się zmieniały, ale życie na tym górniczym osiedlu Gliwic od ponad stu lat toczyło się tym samym rytmem. Rano szło się do kopalni, po południu grało w piłkę, a wieczór kończyło kufelkiem chłodnego piwa.
Po II wojnie światowej władza z zapałem wzięła się za odtwarzanie pierwiastka polskiego. I tak Helmutowie z urzędu stawali się Andrzejami, Josefowie Józefami, a Heinz mógł sobie wybrać imię, bo jakoś nie znaleziono polskiego odpowiednika. Lokalny klub sportowy nazwano Orzeł. Ale na fali sugestii z nowej stolicy przechrzczono go na Piast, żeby podkreślić powrót Śląska do polskich korzeni.