Pewien znany przed laty polski piłkarz, w ważnym międzynarodowym meczu, widząc, że nie odbierze piłki przeciwnikowi biegnącemu w kierunku bramki na pewny strzał, złapał go za koszulkę i powalił na ziemię. Wiedział, że łamie przepisy i dobre obyczaje, zdawał sobie sprawę, że jego zachowanie odbiera sens dyscyplinie, jaką uprawia i godzi w ducha sportu, ale to zrobił. Była żółta kartka i rzut wolny, ale bramki nie było. Kiedy go potem pytano, czy nie czuje jednak niesmaku, odpowiedział, że gdyby postąpił inaczej, koledzy w szatni nigdy by mu tego nie darowali.
Ta historia przypomina się na wieść, że przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji – z nadania PiS, w noc poprzedzającą posiedzenie rady nadzorczej Polskiego Radia spotkał się z jej członkami – z nadania PiS, aby naradzić się przed planowanym głosowaniem nad odwołaniem prezesów publicznego radia – z nadania PiS. Przewodniczący Kołodziejski wiedział, że nie powinien tego robić, że Krajowa Rada mianuje członków rady nadzorczej, ale potem nie może ingerować w jej decyzje, wiedział, że szefuje apolitycznej, o konstytucyjnej powadze instytucji, że łamie w ten sposób zasady subtelnej gry, jaką jest zaawansowana demokracja. Ale to zrobił. Koledzy w szatni by mu nie darowali.