Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Koty bez worka

Fot. Kelley Mari, Flickr (CC BY SA) Fot. Kelley Mari, Flickr (CC BY SA)
W Polsce na piłkarzy czyhają pułapki złych nawyków oraz miłości własnej. Za granicę trzeba wysyłać juniorów, póki nie jest za późno.

Obrońca Tomasz Jodłowiec wolał zostać w warszawskiej Polonii, niż przenieść się do SSC Napoli, ósmej drużyny poprzedniego sezonu Serie A. W bilansie sporządzonym przez Jodłowca straty górowały nad zyskami. Obcy kraj, ogromna konkurencja o miejsce w składzie, wysokie progi ligi mistrzów świata. Nawet obietnica pięcioletniego kontraktu i kilkakrotnie wyższych niż w Polonii zarobków nie była dość przekonująca.

Na czele listy priorytetów, którą ułożył sobie obrońca stołecznego klubu, była gra w reprezentacji Polski. A powołaniu sprzyja stabilizacja. Nawet mała, jak w Polonii. Na razie Jodłowiec może powiedzieć, że jego logika się broni. Gra w Polonii, zbiera pochwały, doczekał się szansy od Leo Beenhakkera. W wygranym eliminacyjnym meczu z Czechami zmienił na dwie ostatnie minuty Rafała Murawskiego. – Nie byłem jeszcze gotowy na Serie A. Ale być może temat transferu wróci – mówi piłkarz.
 

W środowisku futbolowym przeważa opinia, że Jodłowiec popełnił błąd. – Człowiek odpowiedzialny w Napoli za transfery Pier Paolo Marino zna się na rzeczy. Nie kupuje kotów w worku. Widocznie miał powody, by uznać, że Tomek przyda się drużynie – twierdzi Zbigniew Boniek, który na prośbę Napoli sondował zdanie piłkarza.

Jeżeli Jodłowiec wystraszył się powrotu na tarczy, miał ku temu powody. Przynajmniej biorąc pod uwagę, jak potoczyły się zagraniczne losy jego kolegów po fachu. Radosław Matusiak nie podbił ani włoskiego Palermo, ani holenderskiego Heerenven i w odruchu desperacji ogłosił zakończenie kariery. Sebastian Mila trafił na lepszych od siebie najpierw w Austrii Wiedeń, a potem w Valerendze Oslo i teraz odbudowuje dobre imię w Śląsku Wrocław.

Polityka 45.2008 (2679) z dnia 08.11.2008; Ludzie i obyczaje; s. 104
Reklama