Prezydent dotrzymał obietnicy. „W sprawie ustaw zdrowotnych podjąłem decyzję, tylko jest moim prawem ogłosić ją w odpowiedni sposób" - oznajmił w poniedziałek. W środę, dokładnie o godzinie 19.30, czyli wraz z początkiem wieczornych „Wiadomości", przedstawił decyzję w świetle jupiterów. Znalazł doskonałą okazję, by jeszcze raz wyjaśnić powody swoich obaw, związanych z komercjalizacją szpitali i obudzić demony prywatyzacji. Prezydent skorzystał też z możliwości, by raz kolejny wstawić się za związkami zawodowymi (które, notabene, podczas ogłaszania decyzji w Pałacu Prezydenckim stanęły za nim murem) i by przypomnieć znany już refren: „ludzkie zdrowie nie jest i nie może być towarem".
Z punktu widzenia pacjentów, prezydenckie weto niewiele zmienia. Samorządy nadal będą komercjalizowały swoje szpitale, a prawa chorych regulują dotychczasowe zapisy. Decyzja Lecha Kaczyńskiego jest więc tylko kolejną odsłoną pustego politycznego sporu, który trwa od początku roku, kiedy to poznaliśmy plany rządu dotyczące reformy lecznictwa. Przez cały rok nie udało się koalicji PO-PSL dogadać z opozycją, choć ewentualny kompromis, np. w sprawie dobrowolności przekształceń szpitali w spółki, i tak powinien mieć granice. W końcu to Platforma Obywatelska i jej minister zdrowia biorą odpowiedzialność za prowadzoną politykę. Dlaczego im na to nie pozwolić?
Przed nami jeszcze jedna odsłona wspomnianego sporu: decyzja Sejmu o odrzuceniu bądź przyjęciu prezydenckiego weta. Znowu będzie okazja, by usłyszeć oklepaną licytację: kto broni dobra pacjentów, kto chce ich sprzedać i pozbawić dostępu do leczenia. Szkoda, że akurat pacjenci nic z tych politycznych igrzysk nie mają.