Wezwanie do publicznej rozmowy na trudny temat potraktowano więc jako element gry politycznej. Jako próbę narzucenia społeczeństwu pewnej ideologii, zagrażającej tej, która od dawna panuje. To nieprawda. Sama Tuskowa zachęta do dyskusji nie jest ideologią, tylko faktem publicznym. Wyniku dyskusji nie znamy. Może być taki, że obóz zwolenników legalnej eutanazji stopnieje u nas do zera.
Na dodatek zarzut ideologizowania stawiają publicyści i politycy lubujący się w ideologicznych krucjatach. Poseł Gowin w telewizyjnej rozmowie zarzuca przedstawicielce SLD poseł Jarudze-Nowackiej, że broniąc eutanazji, propaguje „ideologię jakości życia”. Dobrze, ale Gowin sam reprezentuje ideologię – ochrony życia poczętego. Jest ona częścią katolickiej ideologii „kultury miłości” zmagającej się z poglądami liberalnymi. Dlaczego w wolnym kraju jedna ideologia ma być dobra, bo katolicka, a druga zła, bo laicka?
W ten sposób daleko nie zajdziemy. Polsce potrzebne są autostrady, ale przynajmniej tak samo potrzebne są jej świeże idee. Polska zmienia się od 20 lat, ale zmienia się także świat, do którego weszliśmy dzięki likwidacji realnego socjalizmu. Jesteśmy z tym światem związani coraz gęstszą siecią relacji politycznych i ekonomicznych, ale także społecznych i kulturowych. Nie da się utrzymywać iluzji, że nas to nie dotyczy. Ani odgradzać się hasłami nowego sarmatyzmu, że zrobimy z Polski katolicką wyspę szczęśliwości na morzu postmodernistycznej dekadencji.
Jeśli przez lata komunizmu Polacy tęsknili za Zachodem, to nie tylko przecież za tamtą zamożnością i wygodą, ale też za mentalną atmosferą, otwartością na idee, intelektualną odwagą. Także czekanie na demokrację oznaczało w istocie milczące przyzwolenie, że demokracja to nie tylko wolne wybory polityczne, ale także te cywilizacyjne, kulturowe, obyczajowe, religijne.