Zainicjował ten pojedynek Polsat i aż do znudzenia będzie celebrował całą galę bokserską na swojej antenie. Dziwi mnie wszakże, że te typowe zmagania o rzepkę, to znaczy kasę, promuje nie tylko „Przegląd Sportowy" , ale również poważne dzienniki, jak choćby „Gazeta Wyborcza". Być może dlatego, że nie sposób co dzień pisać o tym, że prezes PZPN Grzegorz Lato jest głupi, a polski futbol beznadziejny.
Sama walka mistrza świata wagi junior ciężkiej federacji IBF Tomasza Adamka z 41-letnim emerytem zawodowych ringów, znanym z niekonwencjonalnych zachowań Andrzejem Gołotą, nie toczy się o żaden tytuł. Walczyć mają dwaj przyjaciele. Młodszy, szybszy i lżejszy ze starszym, silniejszym i cięższym. Hochsztaplerzy zawodowego boksu organizujący tego typu pojedynki podsycają dodatkowe emocje trąbiąc o wzajemnej nienawiści rywali i krwawych porachunkach wyłącznie po to, aby sprzedać więcej biletów. Boks zawodowy, z małym wyjątkiem zresztą, przestał być sportem i stał się biznesem. Raczej marnym, bo istnieje aż kilkanaście federacji boksu zawodowego - w tym 6 bardziej się liczących z IBF włącznie - przyznających tytuły mistrzów świata. W sumie jest tych championów na pęczki. Walczą nawet o małe pieniądze, bo większość kasy zgarniają menedżerowie, zarządzający całym tym cyrkiem.
I już szykują oni nowy spektakl. W grudniu na ring ma bowiem wyjść najsilniejszy człowiek świata - Pudzianowski! Po występach w „Tańcu z gwiazdami" włoży rękawice bokserskie i też będzie się bić. Kupcie więc bilety!