Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Malarz wdzięku

Uwodzicielski Botticelli

Za sprawą kilku obrazów stał się dziś Botticelli gwiazdą niemal pop-kulturową Za sprawą kilku obrazów stał się dziś Botticelli gwiazdą niemal pop-kulturową Wikipedia
W maju 2010 r. mija 500 rocznica śmierci słynnego włoskiego malarza Sandro Botticellego. Frankfurckie Städel Museum już teraz otworzyło niezwykłą wystawę prac mistrza.
Botticelli najchętniej sięgał do chrześcijańskiej ikonografiimateriały prasowe Botticelli najchętniej sięgał do chrześcijańskiej ikonografii

Wystawa jest znacząca, choć zabrakło na niej dwóch najsłynniejszych prac artysty: „Wiosny” oraz „Narodzin Wenus”. Cóż, florencka Galeria Uffizi strzeże ich jak oka w głowie i nie wypuszcza poza swoje mury nawet na tak niecodzienne okazje. Gdy blisko 10 lat temu organizowano podobną wystawę w Paryżu, Francuzi także nie doprosili się obu prac.

Brak ten ma – paradoksalnie – swoje dobre strony. Po pierwsze, zachęca do uważnego poznania całej twórczości Botticellego, a nie tylko cmokania z zachwytem nad paroma pracami i zbywania innych ledwie przelotnym spojrzeniem. Po drugie, pozwala dostrzec, że artysta stworzył wiele równie pięknych, a z warsztatowego punktu widzenia nawet lepszych prac. („Narodziny Wenus” są zjawiskowe, ale „Wiosna” ma zawikłaną symbolikę, artysta miesza nieco na siłę wątki neoplatońskie z chrześcijańskimi, fatalnie skomponował całość, jakby na siłę zszywając z kilku mniejszych części – doprawdy trudno powiedzieć, skąd ta bezkrytyczna adoracja i popularność).

Za sprawą kilku obrazów stał się dziś Botticelli gwiazdą niemal pop-kulturową, ale w przeszłości bywało różnie. Urodził się w 1445 r. we Florencji i tam też spędził większość życia. Nie założył własnej rodziny, ale był bardzo przywiązany do swych braci, z którymi mieszkał. Niechętnie podróżował, nie wyróżniał się z tłumu artystów żadnymi ekstrawaganckimi upodobaniami. Ot, nie wychylał się i skwapliwie korzystał z umiejętności, jakie posiadł.

Za życia uchodził za artystę dobrego, ale nie wybitnego. Na brak pracy jednak nie narzekał, mając w ręku nie tylko zamówienia ze strony zamożnych Medyceuszy, ale też ich – otwierające wiele drzwi – rekomendacje.

Polityka 51.2009 (2736) z dnia 19.12.2009; Kultura; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Malarz wdzięku"
Reklama