Z mieczem, ale w sandałach (czyli Herkules w oliwie)
"Starcie Tytanów" już w kinach
Kino od dawna wykorzystuje niezwykłą fotogeniczność starożytności. Czy jest bowiem inna epoka, która w filmowym kadrze wygląda wspanialej? W dziesiątkach obrazów mieliśmy okazję podziwiać lśniące białym marmurem strzeliste kolumny. Fora tak szerokie, że bez trudu mieści się na nich cały legion rzymskich legionistów. Albo piękne i tajemnicze egipskie świątynie. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że dwa najlepsze, gwarantujące niemal pewny zwrot kosztów produkcji tematy, czyli przemoc (wysmarowani oliwą gladiatorzy) i seks (skąpo odziane niewolnice obsługujące rzymskich patrycjuszy), realizują się w starożytnych dekoracjach szczególnie atrakcyjnie.
Nic zatem dziwnego, że filmowi twórcy doceniają możliwości, jakie dają im antyczne scenografie. Akcja pierwszego w dziejach kina blockbustera, włoskiej „Cabirii” w reżyserii Giovanniego Pastrone (1914 r.), toczyła się w czasach drugiej wojny punickiej (III w. p. n.e.). Tytułowa bohaterka, porwana jako dziecko przez piratów, ma zostać złożona w Kartaginie w ofierze fenickiemu bogu Molochowi. Zostaje jednak uratowana przez niewolnika Maciste, będącego własnością dzielnego rzymskiego patrycjusza. Nie zabrakło też w „Cabirii” duchowej strawy dla bardziej wybrednych – ponoć scenariusz był inspirowany (chyba jednak bardzo daleko) „Salambo”, skandalizującą powieścią Gustawa Flauberta, a imię Maciste stanowiło trop dla erudytów – pochodzi ono od jednego z licznych przydomków Heraklesa, związanego z kolei z leżącym w Elei greckim miastem Makistos. „Cabiria” wyznaczyła drogę, którą wkrótce podążyło kino historyczne – sceny zbiorowe, przepych dekoracji, erotyka i przemoc oraz odwoływanie się do znanym większości publiczności toposów kulturowych, zarówno tych związanych z historią, jak i mitologią.