Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Dr Kapusta

Gdy Kapusty Janusza wyobraźnia rusza

K-dron w pudełku. Drugie oblicze globusu stanowi odwzorowanie Układu Planetarnego K-dron w pudełku. Drugie oblicze globusu stanowi odwzorowanie Układu Planetarnego Karol Woźniak / Polityka
Mysli jak filozof, pracuje jak architekt, rysuje jak Steinberg obciążony wiedzą Kołakowskiego. I patentuje swoje odkrycia. Np. K-dron.
K-dron. Wklęsły globusKarol Woźniak/Polityka K-dron. Wklęsły globus

Czy po studiach na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej można obronić doktorat w Akademii Sztuk Pięknych? Czy można za doktorat uznać obraz trójwymiarowy, skonstruowany w przestrzeni euklidesowej, a nie wirtualnej? Janusz Kapusta dowiódł, że tak.

Pytanie: kto to jest?! Pochodzi z Zalesia koło Koła, na studiach szkicował, rysunki przyniósł do studenckiego tygodnika ITD., gdzie je drukowaliśmy na ostatniej stronie – delikatne, wyrafinowane intelektualnie, bardzo smutne czasami, jak na przykład parafraza „Rejtana” Jana Matejki, czyli portret rozdzierającego koszulę mężczyzny, który połową swojego ciała zagradza wejście przez drzwi. Tyle tylko, że Janusz Kapusta włożył Rejtanowi między dłonie – harmonię.

Kiedy przyznano mu nagrodę na biennale karykatury w Stambule, pojechał tam, by potem znaleźć się już w Nowym Jorku. Trafił do najważniejszego od dziesięcioleci dziennika światowego, w którym rysuje do dziś. Wydrukowano mu na wystawę w Warszawie w 1995 katalog formatu plakatowego z główką kapusty na okładce: „Janusz Kapusta w New York Times”. Nie zmienił nazwiska, jak Apolonia Chałupiec (Pola Negri). Ciągle między Nowym Jorkiem i Warszawą, ciągle obecny w pismach amerykańskich i polskich, ciągle z tą samą kreską, która jest tak charakterystyczna, że nie można jej pomylić z żadną inną grafiką.

Ciągle majstrował przy swoich próbach opanowania przestrzeni trójwymiarowej. Wymyślił jedenastościosłup, który nazwał od pierwszej litery swojego nazwiska, i jednocześnie - jedenastej w alfabecie litery „K”, K-dronem. Właściwie nie tyle wymyślił, ile wyjął z przestrzeni jedną z nieskończonej liczby obecnych tam brył, które można – każdą z osobna – nazywać, jak kto chce. Tylko trzeba ją wcześniej opisac równaniem matematycznym.

Reklama