W lesie amazonek
Arkadij i Borys Strugaccy w nowej kolekcji literackiej "Polityki"
Zajęli się pisaniem przez przypadek, jak opowiadał w jednym z wywiadów Arkadij Strugacki: „Wtedy byłem zawodowym tłumaczem z japońskiego, a brat – astrofizykiem. Pewnego razu z nim i z moją żoną spacerowaliśmy po Newskim Prospekcie. Akurat w tym czasie wyszła książka pewnego ukraińskiego fantasty. Słaba jak rzadko. Niszczyliśmy ją z bratem, jak tylko się dało. Żona szła w środku i słuchała. W końcu jej cierpliwość wyczerpała się: Krytykować każdy potrafi! Spróbujcie sami, nawet takiej nie napiszecie! (…) Chyba założyliśmy się. Nie pamiętam, jak długo pisaliśmy. Pół książki – Borys, pół – ja. Potem połączyliśmy epizody, wyrzuciliśmy to, co na siebie zachodziło, i zanieśliśmy rękopis do wydawnictwa. Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu w ciągu roku powieść („W krainie purpurowych obłoków” – red.) wydrukowano”. To był 1959 r. Od tamtego czasu bracia Strugaccy stali się jednymi z najważniejszych pisarzy SF.
Zaczynali od obrazów utopii spełnionego komunizmu: pisali o lotach kosmicznych, wychwalali cybernetykę itd. Później jednak ich twórczość coraz mniej miała wspólnego z utopiami, począwszy od „Próby ucieczki” (1962), w której obywatele przyszłości na odległej planecie natykają się na łagier. W groteskowej powieści „Poniedziałek zaczyna się w sobotę” (1965) kpili ze stalinowskich naukowców, w „Bajce o Trojce” (1968) – z urzędników. Sportretowali ironicznie Chruszczowa w „Porze deszczów”.
Antyradzieccy bracia
Większość ich książek ukazywała się najpierw w samizdacie lub na emigracji, a później w oficjalnym obiegu.