Hello Krzysztof!!!” – zaczynał się jeden z listów do Krzysztofa Prosiaka Owedyka, grafika związanego ze sceną hardcore-punk. „Proszę cię o jakieś rysunki do mojego zina. Tylko żebyś nie najeżdżał na kościół, bo nie chcę durnych opinii satanisty. (…) No i posmaruj znaczek mydłem (bo podrożały) i odeślij mi ten, który ja wysłałem”.
W latach 90. artysta samodzielnie tworzył, wydawał i dystrybuował art-zin komiksowy „Prosiacek”, który w środowisku alternatywnym był pozycją kultową i rozchwytywaną. Dzięki temu Owedyk szybko stał się znaną postacią na scenie niezależnej. Cytowana korespondencja pokazuje, że ta popularność miała również swoje minusy. Nieznani mu ludzie coraz częściej prosili o rysunki i komiksy do swoich zinów, a on nie miał czasu nawet odpisywać na prośby, a co dopiero je spełniać. Ale w czasach bez e-maila i komórki, gdy w każdym mieście i miasteczku powstawały powielane na ksero undergroundowe periodyki, a punkowe załogi organizowały koncerty, takie prośby wydawały się naturalne. W końcu wszyscy stanowili jedną scenę, walczyli z nazi-skinami, systemem i realizowali hasło D.I.Y. (ang. do it yourself – zrób to sam).
Agrafka w policzku
Co ciekawe, o ile po 1989 r. komiks znalazł się na marginesie zainteresowania masowej publiczności, w środowisku kontrkulturowym rysownicy tacy jak wspomniany już Prosiak, a także Dariusz Pała Palinowski czy Paweł Pablo Prystup, byli wręcz hołubieni. Dziś ich komiksy – zebrane w profesjonalnie wydanych antologiach, na porządnym papierze – trafiają na półki księgarń.