Przez kilkadziesiąt lat miasteczko Rosewood było symbolem masakry murzyńskiej ludności na Florydzie w latach 20. Dziś jest symbolem eleganckich garniturów. Czołowy gwiazdor czarnej – co należy mimo grobowego kontekstu rozumieć jako soul i hip-hop – muzyki Kanye West mianem Rosewood Movement określa grono swoich przyjaciół, którzy zamiast w stereotypowych dla murzyńskiej kultury sportowych ciuchach chodzą w najlepszych ubraniach. W tym sezonie towarzyskim standardem jest dla nich klasyczny, taliowany garnitur Dior Homme za nieco ponad 2 tys. dol.
Świat Rosewood Movement to środowisko, w którym niańki z dzieciństwa dostają w prezencie odrzutowce, a wodę pija się ze złotego kielicha. „Nie lubię butelek dopitych do połowy” – tłumaczył to ostatnie Kanye West, wprowadzając ludzi w świat swoich problemów na Twitterze. Wrzuca tam zdjęcia swoich mebli w stylu ulubionej epoki napoleońskiej i żali się, jak trudno dziś kupić porządny perski dywan. Nie wiadomo, co z tego robi z ironią, a co na poważnie. Bo czy można wypełnić sobie dolną szczękę diamentowymi implantami tylko dla ironii?
Kanye West od pół roku opowiada swoje życie na Twitterze, a każde jego zdanie śledzą i analizują w tej chwili ponad 2 mln ludzi na świecie. I co najmniej dwóch prezydentów. Były, dla którego publiczne starcie z Westem było – jak ostatnio opisał – „najbardziej obrzydliwym momentem prezydentury”. I obecny, dla którego Kanye jest „pajacem”. Ani jeden, ani drugi nie są w stanie zaszkodzić pozycji amerykańskiego rapera, producenta i autora tekstów, dopóki jego płyty kupuje najbardziej zasobna i wpływowa, zwykle biała publiczność z wielkich miast.