Co naprawdę robi ten facet za laptopem? Może surfuje w Internecie? Czy on w ogóle gra, czy może bawi się w „Tetris”? Takie pytania można usłyszeć na widowni, odkąd muzyka skomputeryzowała się do tego stopnia, że na scenie wystarczy laptop z odpowiednim oprogramowaniem do syntezy i obróbki dźwięku. Muzycy odpowiedzieli na nie dotąd tylko serią koszulek z napisem: „Nie, nie odbieram maili, głupku!”.
Reactable jest propozycją dla nich. Dla osoby niewtajemniczonej korzystanie z tego urządzenia może wyglądać jak partia futurystycznych szachów – w końcu muzycy przestawiają na podświetlonym dotykowym stole jakieś figury z dziwnymi symbolami. Albo jak planowanie kosmicznej ofensywy w filmie SF na czymś w rodzaju gigantycznego iPada. Filmowane od góry i pokazywane publiczności w czasie trasy koncertowej islandzkiej gwiazdy Björk wyglądało po prostu nieziemsko.
Wbrew pozorom, rzecz jest jednak dość prosta – obsługę można opanować w pięć minut, choć zasadami działania i możliwościami nawiązuje do najbardziej rozbudowanych instrumentów w historii – modularnych syntezatorów tworzonych od lat 60. – Wykonawca widzi cały czas w graficznej postaci to, co się dzieje. Reactable pozwala manipulować dźwiękiem poprzez dotyk, nie zalewa grającego masą niepotrzebnych danych jak tradycyjne oprogramowanie muzyczne i interfejsy z mnóstwem gałek i suwaków – tłumaczy Pep Viladomat z firmy Reactable Systems, jeden z twórców urządzenia. – W istocie nasz instrument jest na tyle przejrzysty, że muzea techniki uczą na nim dzieci podstaw fizyki dźwięku.