Najpopularniejsza ze sztuk Walczaka – „Piaskownica” – prapremierę miała w Teatrze w Wałbrzychu, potem grana była w Teatrze Narodowym i offowej wrocławskiej Scenie Witkacego, w Teatrze Telewizji i w teatrach Częstochowy, Opola, Rzeszowa i Bielska-Białej (a także w Mannheim, Kassel i Berlinie, w Pradze, Bratysławie, w Mińsku i Nowym Jorku). Podobną drogę przebyły „Pierwszy raz” i „Podróż do wnętrza pokoju”. Inne sztuki cieszyły się nieco mniejszym wzięciem, ale i tak miały po kilka inscenizacji, co na tle młodej polskiej dramaturgii, gdzie o sukcesie można mówić, gdy autorowi uda się doprowadzić do prapremiery, jest prawdziwym ewenementem. A to nie wszystko.
Po kraju krążą dwa one man shows, napisane i wyreżyserowane przez Walczaka, a grane przez Rafała Rutkowskiego: „To nie jest kraj dla wielkich ludzi” i „Ojciec polski”. Nowy gatunek teatralny, stworzony przez Walczaka, łączy cechy aktorskiego monodramu, występu estradowego i anglosaskiej stand-up comedy. I już znajduje naśladowców.
Sytuacja jest ciekawa. Sztuki 32-letniego absolwenta reżyserii warszawskiej Akademii Teatralnej (w 2009 r. wyszedł ich dwutomowy wybór) jednocześnie cieszą się uznaniem krytyki (po publikacji „Podróży do wnętrza pokoju” Walczak został okrzyknięty następcą Tadeusza Różewicza), wzięciem u reżyserów i aktorów oraz podobają się widzom, długo pozostając na teatralnych afiszach. Jak się robi taką sztu(cz)kę?
Wszędzie i zawsze
Michał Walczak jest człowiekiem teatru. Twierdzi, że jego największą inspiracją są aktorzy – noszą w sobie role i historie, wystarczy tylko uważnie słuchać i notować.