Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Zawsze sławna

Elizabeth Taylor. Życie bez hamulców

Liz Taylor od początku zdawała sobie sprawę, że jej życie prywatne nie będzie łatwe Liz Taylor od początku zdawała sobie sprawę, że jej życie prywatne nie będzie łatwe Corbis
Żyła bez hamulców. Sławna, bajecznie bogata, stale wymieniana w czołówce najpiękniejszych kobiet świata, pięciokrotnie nominowana do Oscara. Elizabeth Taylor, ostatnia wielka skandalistka i legenda złotej epoki Hollywoodu.
Gdy na planie „Kleopatry” wybuchł na oczach całego świata płomienny romans wszech czasów z Richardem Burtonem, niszcząc jego małżeństwo, uwielbienie widzów natychmiast się ulotniłoCorbis Gdy na planie „Kleopatry” wybuchł na oczach całego świata płomienny romans wszech czasów z Richardem Burtonem, niszcząc jego małżeństwo, uwielbienie widzów natychmiast się ulotniło

Przez prawie trzy dekady XX w. szokowała niekonwencjonalnym stylem życia i niezwykłym talentem aktorskim. Była klasycznym produktem amerykańskiego systemu gwiazd. Rok młodsza od Jamesa Deana, dwa lata od Clinta Eastwooda, trzy lata od Audrey Hepburn już w wieku 11 lat podpisała profesjonalny kontrakt z wytwórnią Metro-Goldwyn-Mayer. Okrzyknięta cudownym dzieckiem zawsze powtarzała, że „nie pamięta, by kiedykolwiek nie była sławna”. W jej aktorstwie nie wyczuwało się fałszu, udawania, sztuczności, była cudownie naturalna, spontaniczna, jakby stworzona wyłącznie do występów przed kamerą. „Obudźcie mnie, jak będzie miała 16 lat” – żartował Orson Welles, oczarowany wdziękiem 10-letniej, przebojowej Taylor rozpychającej się na planie „Lessie wróć”. Doceniając jej umiejętności prestiżowy „The New York Times” już w 1949 r. wróżył, że w zdominowanym przez mężczyzn hollywoodzkim przemyśle filmowym będzie należała do wąskiego grona szczęściarek, którym zdarzają się same dobre rzeczy.

Jednak los takich piękności jak ona był w Hollywood przesądzony. Aktorka od początku zdawała sobie sprawę, że jej życie prywatne nie będzie łatwe, co częściowo tłumaczy, dlaczego grane przez nią nastolatki wydawały się nad wyraz dojrzałe, pozbawione naiwności i pochodziły jakby z innego, dorosłego już świata.

Twór doskonały

Prawdziwą Elizabeth Taylor – o zniewalającym „fiołkowym” spojrzeniu, piękną, zmysłową, rzucającą mężczyzn na kolana – stworzył George Stevens, reżyser dramatu „Miejsce pod słońcem” (1951 r.). W tej swobodnej adaptacji powieści Theodora Dreisera „Tragedia amerykańska” zagrała femme fatale, tajemniczą kobietę o olśniewającej urodzie, która uwodzi naiwnego, zakochanego w niej chłopca i zmusza do zamordowania pochodzącej z robotniczej rodziny brzemiennej kochanki.

Polityka 14.2011 (2801) z dnia 02.04.2011; Coś z życia; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Zawsze sławna"
Reklama