Podliczając sumiennie, dorobiliśmy się w kraju jednego jedynego muzeum sztuki nowoczesnej – w Łodzi. Z bogatą, sięgającą czasów przedwojennych historią, z zaszczytnym tytułem drugiego w swej kategorii powstałego na świecie, dwiema siedzibami, imponującymi zbiorami, gigantycznym bagażem doświadczeń. Jeśli jednak księgować dokładnie wedle dokumentów, to muzeów doliczyć się można aż czterech. Poza łódzkim będą to: Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Muzeum Współczesne we Wrocławiu i Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie, które – zgodnie ze światowymi trendami – każe się nazywać skrótowo MOCAK (od Museum of Contemporary Art Kraków).
Wszystkie mają swoich dyrektorów i pracowników, budżety, mniej lub bardziej dopracowane programy i plany. A jednak to odliczanie do czterech przypomina nieco rachunkowość kreatywną, nie uwzględnia tego, co najważniejsze: lokali i zbiorów.
Polskie standardy
Najwięcej medialnej wrzawy towarzyszyło powołaniu placówki w stolicy. A to za sprawą kontrowersyjnej decyzji jury konkursu architektonicznego czy ciągnących się negocjacji organizacyjnych, zmian planów gmachu itd. W efekcie od konkursu upłynęły już cztery lata, a jeszcze nie wbito pierwszej łopaty i nie nastąpi to wcześniej niż za dwa lata. A na uroczystym otwarciu zabawimy się zapewne w okrągłą 10 rocznicę wyboru projektu. Na razie działa tzw. siedziba zastępcza – 1000 m kw. (z tego połowa to przestrzeń wystawiennicza), na miejscu sklepu meblowego w starym peerelowskim wieżowcu. Docelowo będzie to ponad 23 tys. m kw.
Na lśniące powierzchnie równie długo poczekają miłośnicy awangardy we Wrocławiu.