Mamy sezon znakomitych biografii: niedawno ukazał się „Miłosz” Andrzeja Franaszka, Krystyny Czerni „Nietoperz w świątyni” o Jerzym Nowosielskim, a teraz bardzo ciekawy „Korczak. Próba biografii” Joanny Olczak-Ronikier. O Korczaku wiele napisano – pierwszą biografię, tuż po wojnie, stworzyła zresztą matka Joanny Olczak-Ronikier, która się z nim przyjaźniła. Ale z czasem, zwłaszcza po filmie Andrzeja Wajdy, postać Korczaka zastygła w pomnik męczeńskiej śmierci. A tymczasem – jak pokazuje Ronikier – ten finałowy akt był zwieńczeniem całego życia, któremu warto się przyjrzeć. Mniej znajdziemy w jej książce interpretacji książek Korczaka, autorkę interesuje sama postać, jej wybory i uwarunkowania.
Olczak-Ronikier pisze o Korczaku z osobistej perspektywy. To dlatego, że historie rodziny Korczaka i jego biografki splatają się, nawet układają w pewien wzór losów polsko-żydowskich. Żeby zrozumieć Janusza Korczaka (pseudonim literacki Henryka Goldszmita), trzeba sięgnąć aż do XVIII w. i zobaczyć małe, zamknięte społeczności żydowskie, z których wywodziła się rodzina Mortkowiczów (dziadków Joanny Olczak-Ronikier) czy Antoniego Słonimskiego. Wszystkie te rodziny ogromnym wysiłkiem wyemancypowały się i zasymilowały. Widzimy pradziadka Korczaka, sierotę z Hrubieszowa, jak opuszczony przez wszystkich siedzi na progu zapadłej chaty. I ten chłopiec zdołał się wyrwać ze wsi i zostać lekarzem. Ta postać była niesłychanie ważna dla Korczaka. Wyznaczyła wręcz linię jego życia.
Korczak całkowicie podporządkował swoje osobiste życie idei reformy świata. Pisał: „Zreformować świat to znaczy zreformować wychowanie”.