Paul McCartney uratował go w dzieciństwie przed utonięciem. A był tylko jednym z głośnych wujków, których miał Mark Ronson. Rodzice chłopaka należeli bowiem do londyńskiej bohemy i prowadzili otwarty dom. Bywał u nich David Bowie. Andy Warhol komentował rysunki młodego Marka, który z kolei – wspólnie z Seanem Lennonem (kumpel z dzieciństwa) – próbował sprzedać piosenkę Michaelowi Jacksonowi. Wstawał jako kilkulatek w środku nocy, by napić się wody, a w kuchni wpadał na Bruce’a Springsteena. A gdy rozstawił zabawkową perkusję w czasie jednej z prywatek i zaczął grać, perkusista z zespołu Eltona Johna zwrócił uwagę rodzicom: „Musicie mu kupić prawdziwą!”. – Może dlatego dziś studio nagraniowe jest dla mnie czymś bardziej rzeczywistym i naturalnym niż reszta życia – mówi po latach w telefonicznej rozmowie 35-letni Ronson. Zanim przerwą mu ważne sprawy (w studiu, rzecz jasna), zdąży opowiedzieć, jak do dziś w centrum show-biznesu pozostał.
Nie stracił na pewno kontaktu z wielkim światem, gdy rodzice się rozwiedli, a on – jako dziewięciolatek – przeniósł się z matką i siostrami (jedna została projektantką mody, a druga piosenkarką) z Londynu do Nowego Jorku. Powody przenosin znamy wszyscy – z list przebojów. Po obu stronach Atlantyku, a przy okazji także w radiowej Trójce, dominowała wtedy ckliwa ballada „I Want To Know What Love Is” grupy Foreigner. Mick Jones, lider zespołu, napisał ją właśnie dla matki Ronsona. On też został – jak się łatwo domyślić – nowym przyszywanym tatą chłopaka.