Anda Rottenberg, kuratorka wystawy „Obok. Polska-Niemcy. 1000 lat historii w sztuce”, znana dotychczas jako miłośniczka i specjalistka sztuki współczesnej, postawiła sobie zadanie karkołomne: opowiedzieć za pomocą ośmiuset eksponatów całe dzieje naszych powikłanych stosunków. To obraz wspólnej historii stworzony z myślą o niemieckim widzu, ale w większości budowany z naszej perspektywy. Czy Niemcy zechcą tę wizję poznać i przyjąć?
Wystawa na pierwszy rzut oka przypomina klasyczny historyczno-dydaktyczny wykład. Wsparty autorytetem poważnej, profesorskiej Rady Programowo-Naukowej i opasłym, pełnym mądrych esejów katalogiem. Z chronologiczną, linearną narracją, zaczynającą się od św. Wojciecha, a kończącą Solidarnością i upadkiem muru berlińskiego. Z niezwykłym bogactwem eksponatów, wśród których przeważają wprawdzie dzieła sztuki, ale nie brakuje także niezwykłych dokumentów, świadectw kultury materialnej, ksiąg, rzemiosła artystycznego, a nawet fragmentów filmów fabularnych i rejestracji spektakli teatralnych. Ale pod tą gładką powierzchnią kryje się kilka pułapek, które kuratorka zastawiła na zwiedzających.
Pierwsza, kto wie, czy nie najważniejsza, pułapka to sposób patrzenia na dzieje stosunków polsko-niemieckich. Niewiele w nim miejsca na szczęk bitewnego oręża, na ekonomiczne czy geopolityczne uwarunkowania, na procesy dziejowe czy tzw. narodowe interesy.
Po pierwsze: człowiek
Na tej wystawie najważniejsi są ludzie. Wędrujemy więc przez wieki z królową Rychezą, św. Jadwigą Śląską, Witem Stwoszem, Mikołajem Kopernikiem, Janem III Sobieskim.