W czasach, kiedy autor ambitnej beletrystyki czuje się spełniony przy 5 tys. sprzedanych egzemplarzy, ponad 100 tys. Polaków kupiło autobiografię Wojciecha Manna, spowiedź intymną Kingi Rusin zainteresowała ponad 80 tys. czytelników, a opowieść o życiu Wojciecha Cejrowskiego ponad 50 tys. Można by wysnuć wniosek, że nie ma dla wydawcy nic prostszego i bardziej lukratywnego niż opisać celebrytę lub wybitną znaną postać. Niestety, wydawcy boją się zamawiać książki biograficzne. Szansa, że ujrzą one światło dzienne, jest odwrotnie proporcjonalna do zawziętości prawnika, który reprezentuje bohatera, zwłaszcza gdy ten jest celebrytą.
Nie ma kłopotów, kiedy bohater ściśle współpracuje z piszącym w jego imieniu autorem lub ze swym biografistą. W efekcie dzieło pokazuje gwiazdę z jednej perspektywy. Jest ona dowcipna, prostolinijna, nikogo nie skrzywdziła, broniła się, jak mogła, przed złem świata zewnętrznego, czasem przegrywała, ale zawsze podnosiła z kolan. Taki sposób pisania nazywany jest na Zachodzie biografią autoryzowaną.
Trudniej bywa, kiedy autor przyszłej książki ma własny pomysł na biografię, jest dociekliwy, dotyka życia prywatnego gwiazdy lub dokonuje oceny. Słowem, według prawa autorskiego korzysta z przywilejów twórcy oraz z wolności słowa.
Jeśli opisywana osoba nie życzy sobie, by jego biograf poruszał wrażliwe wątki, może próbować zablokować powstanie dzieła. Beata Tyszkiewicz zgodziła się wstępnie, by w jednym z wydawnictw powstawała książka na jej temat. Współpraca między aktorką i autorką szła harmonijnie do momentu, kiedy padło pytanie o rozwód z Andrzejem Wajdą, z którym aktorka ma dorosłą córkę. Okazało się, że biografia może powstać tylko wtedy, gdy autorka ominie rozpad kilkuletniego małżeństwa z reżyserem.
– Dostaliśmy pismo od prawnika gwiazdy, który poinformował nas, że jeśli w książce poruszymy wątek rozpadu małżeństwa, uzna to za naruszenie prywatności – mówi właściciel wydawnictwa.