Kiedy zaczęła wychodzić przed 33 laty (a prace nad nią rozpoczęły się osiem lat wcześniej), była nowatorska nie tylko w Polsce, ale i w całym bloku wschodnim. Po raz pierwszy na tym obszarze encyklopedia muzyki została zakrojona w wymiarze tak monumentalnym. Miała być przede wszystkim solidna i kompetentna, ale także estetyczna, co bywało rzadkością w tzw. realnym socjalizmie. Jednak, choć dziś mało kto to pamięta, takie właśnie były pozycje przygotowywane w tych czasach w Polskim Wydawnictwie Muzycznym kierowanym przez wybitnego muzykologa prof. Mieczysława Tomaszewskiego. Łącznie z nutami, które ukazywały się w okładkach ozdobionych rycinami.
Encyklopedia miała być okrętem flagowym wydawnictwa, zawierała bogatą ikonografię i hasła wręcz drobiazgowe w istotniejszych przypadkach. Przykładowo w I tomie przy nazwiskach Beethovena i Brahmsa znalazły się nie tylko dokładne informacje o ich życiu, ale też spis wszystkich ważniejszych utworów łącznie z datami i miejscami prawykonań oraz esej (pisany oczywiście w skrótowym encyklopedycznym stylu) podsumowujący główne cechy twórczości i przemiany stylu.
Pracowała nad tym dziełem czołówka polskiej muzykologii pod wodzą redaktor naczelnej prof. Elżbiety Dziębowskiej – i tak miało pozostać przez kolejne 40 lat. To jeszcze jeden rekord: ta sama osoba na tym stanowisku przez cały, tak monstrualnie długi, cykl wydawniczy. Liczba autorów ostatecznie wzrosła do ponad 400. Encyklopedia miała podtytuł „część biograficzna”; planowano bowiem także część rzeczową, która jednak nigdy nie powstała z braku funduszy.
Pierwszy tom, który obejmował litery A i B, pojawił się w księgarniach muzycznych w 1979 r. Na kupno kolejnych tomów księgarnie wydawały wówczas bony subskrypcyjne, które z czasem stały się pamiątkowymi świstkami papieru.