Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

NInA na grzybach

Kultura narodowa w wersji cyfrowej

Prezes TVP Juliusz Braun, minister kultury Bogdan Zdrojewski i dyrektor NInA Michał Merczyński podpisują umowę o cyfryzacji archiwów. Prezes TVP Juliusz Braun, minister kultury Bogdan Zdrojewski i dyrektor NInA Michał Merczyński podpisują umowę o cyfryzacji archiwów. Ireneusz Sobieszczuk / PAP
W błysku fleszy podpisano w styczniu umowę pomiędzy TVP i Narodowym Instytutem Audiowizualnym. Czy to oznacza, że wielkie archiwa TVP trafią wreszcie do sieci?
Czy NInA ma szansę stworzyć centralny i kompleksowy system audiowizualnego archiwum, na wzór tych zachodnich?Rob Pearce/Flickr CC by 2.0 Czy NInA ma szansę stworzyć centralny i kompleksowy system audiowizualnego archiwum, na wzór tych zachodnich?

Przyjęta umowa jest kompromisem pomiędzy dążeniami Narodowego Instytutu Audiowizualnego (NInA), by przejąć pod swe skrzydła całość archiwalnych zbiorów TVP powstałych przed 1994 r. (formalnie należą one do państwa, a nie do spółki), a TVP – by tych zbiorów z ręki nie wypuszczać. Salomonowym wyrokiem postanowiono więc, że NInA za pieniądze z rządowego programu „Kultura+” stopniowo digitalizować będzie telewizyjne taśmy, a to, co już obrobi – umieści we własnym serwisie internetowym. Bezpłatnie czy za symboliczną opłatą – to kwestia do ustalenia.

Na razie plany obejmują pokojowe przejęcie w ten sposób ponad tysiąca programów i filmów, a cały proces ma się zakończyć za półtora roku. Jest w tym pakiecie sporo rzeczy bardzo cennych dla polskiej kultury: spektakle Teatru Telewizji, filmy fabularne i dokumentalne, programy edukacyjne.

Ale to i tak ledwie sam wierzchołek archiwalnej góry lodowej z Woronicza, liczącej sobie 280 tys. taśm magnetycznych i 78 tys. filmów. I dobrze by było, gdyby sprawę załatwić ostatecznie i radykalnie. Gra się toczy bowiem o dwie poważne stawki. Pierwszą jest pełne udostępnienie narodowi historyczno-kulturowego dorobku zalegającego telewizyjne magazyny. Drugą jest technologiczna gra o przetrwanie. Okazuje się, że większość archiwalnych zbiorów (szczególnie tych, których jest najwięcej, zapisanych na tzw. taśmach BETA) już wkrótce, na skutek upływu czasu, może ulec fizycznemu unicestwieniu. Trzeba się więc spieszyć, by je przekopiować na cyfrowe nośniki. Czyni to oczywiście TVP, ale dopiero NInA mogłaby owej digitalizacji nadać tempo.

Także dla Narodowego Instytutu Audiowizualnego walka o telewizyjne archiwa to w gruncie rzeczy poważna gra – o przeżycie, bo powołany został właśnie po to, by pod jego skrzydłami znalazło się wszystko, co w polskiej kulturze udało się wcześniej zapisać na jakichkolwiek nośnikach audio i wideo.

Polityka 11.2012 (2850) z dnia 14.03.2012; Kultura; s. 96
Oryginalny tytuł tekstu: "NInA na grzybach"
Reklama