Zamiast pożegnania i domknięcia, otrzymujemy innego rodzaju niespodziankę, bo ten tom jest zaskoczeniem. „Wystarczy” zawiera niewiele wierszy ukończonych. I kiedy ledwie zdążymy pomyśleć, że szkoda, że ich tak mało, dochodzimy do ostatniej części książki – tekstu poety i redaktora tomu Ryszarda Krynickiego, zatytułowanego „Zamiast posłowia”. A tam czekają na nas pracowicie odczytane przez niego zalążki wierszy Szymborskiej. Krynicki wyobraża sobie, jak wyglądałby wiersz zaczęty, jakich słów zabrakło. Jest w tej wspólnej pracy dwojga poetów coś bardzo pięknego, zwłaszcza że te zalążki wierszy przykuwają uwagę. Oczywiście, z jednej strony szkoda, że wiersze są nieukończone, a z drugiej ich potencjalność pobudza wyobraźnię. Uzyskujemy dostęp nie tylko do kuchni poetyckiej, ale także widzimy samą materię języka, jeszcze nieukształtowaną, nieujętą w rygorystyczne ramy wiersza Szymborskiej, często przypominającego wręcz wywód naukowy. Tutaj znajdujemy fazę początkową: kilka wersów albo samą przygotowaną puentę bez początku.
Znalazł się tu również zalążek wiersza bardzo osobistego, w którym Szymborska mówi o swoim akcesie do komunizmu. Nigdy bezpośrednio do niego nie nawiązywała w poezji, to był temat tabu. Tutaj pisze o momencie, kiedy zaczęła mieć wątpliwości: „Moja wiara w komunizm/już trochę się chwiała/zaczęłam wiedzieć więcej niż powinnam/myśleć więcej niż trzeba/no i wtedy przyjechał poeta z zachodu/który budził mój zachwyt”. Być może chodziło o chilijskiego poetę Pabla Nerudę? Dowiadujemy się, że wstąpił na trybunę, ale na tym fragment się urywa. Jej akces do nowej rzeczywistości i wiersze socrealistyczne (nie godziła się później na ich przypominanie) to był swego rodzaju płomień, którym się sparzyła, i z buntu wobec niego stworzyła własną poetykę, opartą na ironii, postawie krytycznej, nieufności.