W poezji Wisławy Szymborskiej znajdziemy bardzo aktualne spojrzenie. Przekraczała ludzką perspektywę, podawała oczywistość w wątpliwość.
Wydłużony miesiąc miodowy w kontaktach Polaków i laureatki najwyraźniej się skończył. Przy okazji okazało się, że Olga Tokarczuk, autorka koncepcji „czułego narratora”, ma bardzo wyczulonego czytelnika.
Nowa książka poświęcona noblistce nosi podtytuł „biografia wewnętrzna”, który sygnalizuje, że to wyprawa w poszukiwaniu psychogramu Wisławy Szymborskiej.
W Polsce, gdy rodak otrzymuje Nagrodę Nobla, zaczynają dziać się rzeczy zadziwiające. Morze nienawiści wylewające się na prawicy przesuwa granice absurdu. I to, co dziś spotyka Olgę Tokarczuk, wcześniej w tym samym stopniu dotykało jej poprzedników – Wisławę Szymborską i Czesława Miłosza.
Norwegia zakochuje się w Szymborskiej! Bilety na spektakl na podstawie jej poezji, wystawiany w tamtejszym Teatrze Narodowym, wyprzedane są z wyprzedzeniem do końca marca.
Nowa, monumentalna biografia Zbigniewa Herberta pokazuje skomplikowaną postać, a poprzez nią najważniejsze polskie powojenne spory, które są żywe i dzisiaj. Wydane jednocześnie żartobliwe listy Szymborskiej i Herberta są tej książki kapitalnym dopełnieniem.
Kornel Filipowicz, często przedstawiany jako „partner naszej Noblistki”, był jednym z największych polskich nowelistów, o czym przypomnieć może zbiór „Moja kochana, dumna prowincja”.
Wisława Szymborska i Kornel Filipowicz poznali się w latach 40. poprzedniego stulecia. Kilka dekad później zaczęli wymieniać listy – niby miłosne, ale nie ckliwe, nie sentymentalne. Relacjonowali swoje podróże, pobyty w sanatoriach, a między tymi sprawozdaniami znajdowały się miejsca na nienachalne wyznania uczuć, zapewnienia o wierności, skromne dowody zazdrości. Oboje nie tracili humoru, niezależnie od tego, co się akurat działo w kraju i z czym sami się na co dzień mierzyli.
Korespondencja Wisławy Szymborskiej i Kornela Filipowicza – „Najlepiej w życiu ma twój kot” – ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Znak. Oto jej fragmenty (wybrała Aleksandra Żelazińska):
Czyta się te listy ze wzruszeniem i z poczuciem obcowania z pięknymi ludźmi. Działają jak odtrutka na złe czasy.
2015 to był rok Kornhauserów, i to nie – jak pewnie wielu podejrzewa – z powodów politycznych.