Lata 90. były czasem wielkich oczekiwań. Zmiana systemu politycznego rozbudziła nadzieje na wielkie przemiany w literaturze. Czekano na nowe nazwiska i, rzeczywiście, kilka debiutów zyskało rozgłos. Przede wszystkim oczekiwano, że literatura opowie i wyjaśni naszą przeszłość i teraźniejszość. Że pojawia się nowe „Przedwiośnie”, opowieść o dochodzeniu do wolności. Liczono, że literatura wyrazi „ducha czasu” i kilku powieściom, uznali krytycy, rzeczywiście to się udało.
Jednocześnie autorzy poczytnych książek sięgali po gatunki literatury popularnej: thriller, kryminał, romans, żeby opowiedzieć historię całkiem poważną. Wielkim sukcesem była „Panna Nikt” Tomka Tryzny, „Weiser Dawidek” Pawła Huellego, pierwsze książki Manueli Gretkowskiej czy właśnie „Madame” Antoniego Libery. Choć „Weiser Dawidek” ukazał się w 1987 r., a „Madame” w 1997 r., obie należą do tej samej epoki.
Wszystkie te książki łączy atmosfera tajemnicy. Sami wkraczaliśmy wtedy w nieznaną, nową rzeczywistość, niosąc ze sobą zagadki z przeszłości. I o tym opowiadała literatura.
Wszyscy szukamy Weisera Dawidka
Zdaniem wielu krytyków późny debiut Pawła Huellego rozpoczął nową epokę. „Czy nie jest więc po prostu tak, że w postaci Weisera autor złożył, jak w szkatułce, to wszystko, co jest tęsknotą Polaków: ucieczkę od głupoty, tyranii, terroru zbiorowości i z drugiej strony – mądrość, sprawność działania, dobroć i swoiste poczucie humoru? Możemy ujrzeć w tym zbiorze cechy geniuszu żydowskiego, który – wygnany z Polski – odciska się do dziś na nas piętnem jakiejś niedostateczności czy braku. Ale to też tylko jedna z wielu możliwych wykładni, jaką przydać możemy naszym nieukojonym lękom i niezaspokojonym potrzebom.