Kultura

Piękny Pan

Andrzej Łapicki: pożegnanie

Andrzej Łapicki w teatrze najlepiej czuł się w klasycznym repertuarze, choć nikt nie zaproponował mu roli Hamleta czy Konrada-Gustawa. Andrzej Łapicki w teatrze najlepiej czuł się w klasycznym repertuarze, choć nikt nie zaproponował mu roli Hamleta czy Konrada-Gustawa. Zofia Nasierowska / Reporter
Zmarł Andrzej Łapicki. Piękny Pan Andrzej. W pierwszych pośmiertnych wspomnieniach o aktorze najczęściej pojawiają się słowa: elegancja, wspaniały głos, wielka kultura, autoironia, no i oczywiście – hollywoodzka uroda.
Pan Andrzej ze swoją ostatnią żoną, KamiląEast News Pan Andrzej ze swoją ostatnią żoną, Kamilą

Kiedy w 1948 r. zagrał w „Ladacznicy z zasadami” Sartre’a, krytyk zmuszony był przyznać: „mimo pociągającej powierzchowności potrafił nawet zewnętrznie być odrażający”. Z tą „pociągającą powierzchownością” przez lata miał niemałe kłopoty. Jest powtarzana w różnych wersjach anegdota o tym, jak w czasach socrealizmu Łapicki spotkał się przy jakiejś okazji z aktorem radzieckim, również wyróżniającym się niepospolitą aparycją. Ten popatrzywszy na polskiego kolegę, miał się wyrazić z nieskrywanym współczuciem: „To ty toże igrajesz szpionow?” – Ty też grasz szpiegów? (Notabene tę właśnie anegdotę przypomniał mi sam Pan Andrzej, którego zaledwie dwa tygodnie temu spotkałem w nadmorskiej Juracie).

Na taką twarz w powojennym socjalistycznym kinie nie było raczej zapotrzebowania. Faktycznie, odtwarzał więc Łapicki szpiegów, dywersantów, dziennikarzy podejrzanej konduity (jak w „Naprawdę wczoraj”), bez najmniejszych szans na większą rolę przodownika pracy. Więcej możliwości dawały błahe na ogół komedie, w których grał z wdziękiem, ale bez specjalnego zaangażowania. Telewizje w porze letniej przypominają czasem „Lekarstwo na miłość”, gdzie występował z Kaliną Jędrusik. Tworzyli świetną parę. O swych partnerkach filmowych potrafił Łapicki pięknie opowiadać, czego dowód mamy w ostatnim bodaj wywiadzie, opublikowanym na łamach „Filmowego magazynu do czytania”. „To jest dziedzina, w której miałem dobre wyniki” – podsumowuje, mając na myśli nie tylko sytuacje na planie filmowym.

Przez pół drwiąco, przez pół serio

Swój tom wspomnień zatytułował „Po pierwsze, zachować dystans”.

Polityka 30.2012 (2868) z dnia 25.07.2012; Wspomnienie; s. 85
Oryginalny tytuł tekstu: "Piękny Pan"
Reklama