Nie mogę nie grać
Isabelle Huppert o filmach, inteligencji i współpracy z K. Warlikowskim
Janusz Wróblewski: – Ikona francuskiego kina coraz częściej występuje w produkcjach azjatyckich. Europejscy twórcy chwilowo o pani zapomnieli?
Isabelle Huppert: – Nie, to przypadek. Wcześniej nie miałam propozycji z Dalekiego Wschodu. Natomiast w tym sezonie aż dwóch autorów przysłało scenariusze napisane specjalnie dla mnie. Potraktowałam to jak przygodę.
Jest pani gwiazdą filipińskiego dramatu społecznego „Pozdrowienia z raju” Brillante Mendozy oraz surrealistycznej koreańskiej komedii „In another country” Hong Sangsoo. Co panią przekonało do tych projektów?
Z renomowanym twórcą każda rola jest warta ryzyka. Mendozę i Sangsoo poznałam w Cannes. Są wymagający, pracują niekonwencjonalnie. Chętnie eksperymentują, pozwalają na improwizacje aktorom. Przyznają się do inspiracji francuską nową falą, zwłaszcza twórczością Godarda i Rohmera. Czułam się bezpiecznie, prawie jak w domu.
W „Pozdrowieniach z raju” bojownicy islamskiego ruchu separatystycznego Abu Sayyat Group porywają ponad 20 zakładników, głównie cudzoziemców. Brutalna, naturalistyczna sceneria i odtwarzanie aktu terroru wymagało od aktorów specjalnego poświęcenia?
Dla mnie to ciekawe doświadczenie, na swój sposób nowe. Kręciliśmy w południowo-wschodniej części wyspy Mindanao w Archipelagu Filipińskim. Ujęcia powstawały szybko, czasami trudno było się zorientować, gdzie są kamery i czy trwa nagranie. Gram działaczkę humanitarną trochę przypominającą Ingrid Betancourt, kolumbijską opozycjonistkę więzioną przez sześć lat przez grupę rewolucyjną FARC. W zamian za uwolnienie zakładników filipińscy terroryści żądali milionowych okupów oraz poszerzenia muzułmańskiego regionu autonomicznego.